Droga Krzyżowa ulicami Jerozolimy

16 lutego 2013 r. uczestnicy pielgrzymki Spotkań Małżeńskich do Ziemi Świętej rozważali na ulicach Jerzozolimy Drogę Krzyżową. Rozważania do poszczególnych stacji nawiązywały do doświadczeń życia małżeńskiego. Zamieszczamy teksty tych krótkich rozważań.Stacja I: Jezus skazany na śmierć

Stacja I: Jezus skazany na śmierć

Jezus z miłości do człowieka „uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”. (Flp 2,8). Usłyszał: On bluźni! i przyjął na siebie niesprawiedliwy wyrok głoszący: „winien jest śmierci!”.(Mk 14,64).

A ja krzyczę:

–  Z Tobą w ogóle nie można się dogadać…
– To przecież Ty nie chcesz ze mną    rozmawiać!!
–  Wynoś się! Nie chcę Cię znać!
–  Nie będę z Tobą rozmawiać tym tonem!!
–  Ach, szkoda się odzywać…
–  Jesteś niemożliwy… Nie do zniesienia…!
–  Widzisz tylko swoje sprawy i nie widzisz jak mi ciężko…
– Nasze małżeństwo jest tylko na papierze, to tylko formalność i tak już niestety  pozostanie
–  Rozwiodę się z Tobą…
–  Ty jesteś winna!
–  Nie, ja jestem w porządku!
–  Nie jestem winna tej awantury!

Powraca echo słów Piłata.

Wyrażam emocje, nakręcam je. Mówię bez sensu, raniąc męża / żonę. Już nawet nie zauważam jak bardzo ją / jego ranię, jak ranię innych ludzi. Czyż to nie ja bluźnię? A Jezus milczy. Tak jak milczał wtedy. Skazuję Jezusa na śmierć, nie pracując nad swoją osobowością, nad swoim dialogiem…Czy ja rzeczywiście chcę skazać Jezusa na śmierć w moim małżeństwie?

Stacja II:  Pan Jezus bierze krzyż na swoje ramiona

„Wtedy więc [Piłat] wydał Go im, aby Go ukrzyżowano. Zabrali zatem Jezusa. A on sam dźwigając krzyż wszedł na miejsce zwane miejscem Czaszki, które po hebrajsku nazywa się Golgota” (J 19 , 16-17 ) Pan Jezus z pokorą wziął krzyż na swoje ramiona, bo wiedział. że będzie to znak zwycięstwa, znak miłości Boga wobec człowieka. A mnie tak trudno jest dźwigać krzyż codzienności. Nie jest łatwo w naszym życiu małżeńskim podejmować dialog: bo jestem zmęczony, brak czasu i pośpiech, który wprowadza napięcie, wtedy łatwiej o ocenę niż zrozumienie. Trudności, z jakim borykam się każdego dnia powodują, że jestem rozdrażniona, narastają we mnie nieprzyjemne uczucia, którymi wcale nie mam ochoty się dzielić. Z wielkim trudem przychodzi nam wtedy dialog. Odczuwamy go jako ciężki krzyż, który najchętniej chcielibyśmy odrzucić. Panie Jezu, przepraszamy Cię za brak pokory w naśladowaniu Ciebie. Naucz nas z miłością przyjmować dar dialogu.

 

Stacja III: Pan Jezus upada pod krzyżem

Jest trudno, bo krzyż ciężki, łatwo się poddać, uznać, że wysiłek już był i się nie powiodło, więc już nie warto rozmawiać, nie warto podejmować dialogu. Patrzymy na siebie w złości, zacięci, bez chęci wyciągnięcia dłoni, a już na pewno nie jako pierwszy, bo to przecież Twoja wina… Ale z drugiej strony wiem, że to nie tak miało być, wiem, że kiedyś było  inaczej, wiem jak wygląda prawdziwe szczęście małżeńskie. Cóż! Trzeba się podnieść, wrócić do zasad dialogu i wstać. Trwanie w upadku nie jest ani nie mądre, ani nawet praktyczne. Skoro jesteśmy dla siebie stworzeni i przeżyliśmy, ze sobą już tyle szczęśliwych lat, to jakże się nie podnieść?­ Jak nie iść dalej? Przecież miłość, to nie uczucie – raz przyjemne – znowu potem przykre. Miłość to postawa, to cierpliwość,  która nie przez przypadek ma w sobie słowo cierpienie – takie, co oczyszcza,  uzdrawia i umacnia. Jak powstanę jak zbliżę się do Ciebie znowu, to nie będzie jak dawniej, to będzie jeszcze piękniej, jak po zdaniu trudnego egzaminu.

 

Stacja IV: Spotkanie z Matką

Maryja wiedziona miłością przedarła się przez tłum na spotkanie z Synem. Ja i mój mąż nie musimy przedzierać się przez tłum, żeby spotkać się ze sobą. A jednak, mimo bliskości fizycznej, ocierania się o siebie we własnym domu, nasz dialog starał się naszą drogą krzyżową. A było tak dobrze, może zbyt dobrze, pewność siebie, a może rutyna, a może kiepski dialog z Panem Bogiem sprawiły, że coś się popsuło. Nawet nie zauważyłam, kiedy mój mąż przestał ze mną rozmawiać. Widziałam natomiast, że: źle mówi, krzywo stoi, źle się ubrał, za późno wstał, za wcześnie wstał. i jeszcze wiele innych ŹLE. A przecież codziennie rano przez 10 minut jazdy do pracy mówię o tym Wieśkowi. A mój Wiesiu milczy. Jestem rozgoryczona, zła, zwiedziona. Pamiętam o zasadach dialogu, ale myślę sobie, ze skoro on jest taki uparty, to ja nie będę ciągle pierwsza wyciągać ręki…Milczę, bo co mam mówić, jeżeli Ela wszystko wie lepiej na tę chwilę? Mam się tłumaczyć? A może pokłócić? Lepiej niech będzie cisza. Czuje się niezrozumiany, wciąż surowo oceniany. Moja żona nie docenia tego co robię, jak dbam o dom, o nią. Nie podejmuję dialogu, bo pewnie znów coś źle zrobię: nie ta pora, nie ta forma, nie ten temat. Nawet rzadko patrzyłem na żonę, żeby przypadkiem nie dostrzec tego, czego widzieć nie chciałem – smutku. Jakiś czas trwaliśmy zamknięci w naszych skorupach. Codziennie rano w samochodzie odmawiamy „Pod Twoją obronę…”. Maryja wyszła nam na spotkanie i pomogła pokonać naszą niechęć, niemoc, nasze oceny, opinie i fałszywy obraz drugiego. Powróciliśmy do spotykania się w dialogu, choć nie było to takie proste. Maryjo, przedzieraj się przez mury, które sami budujemy i ułatwiaj nam codzienne spotkania ze sobą w naszych małżeństwach.

Stacja V:  Szymon z Cyreny pomaga nieść krzyż Jezusowi

Jezus niesie krzyż… i nie daje rady. Bóg nie daje rady  jak to możliwe? a jednak…Bóg zdecydował, że bez ludzi nie da się zbawić świata i człowieka. Czy to słabość Boga, czy raczej taka godność człowieka? Jesteśmy ludźmi, którzy mogą, którzy powinni,  którzy mają zaszczyt i godność pomagać Bogu zbawiać świat, zbawiać człowieka. Mnie się często wydaje, że mam własny świat jak Cyrenejczyk, mam swoje pole, z którego wracam co dzień zmęczony do domu, a Bóg ma swój świat i jak będę potrzebował to poproszę Go o pomoc.  Nagle nasze drogi się krzyżują: ja wracam z pola, a on idzie mnie zbawić. I potrzebuje mnie. Jeśli nie jestem gotów nieść krzyża, to nie jestem godzien być jego uczniem. Niech mnie nie dziwi człowiek proszący o pomoc. Niech zawsze szukam komu i jak mogę pomóc.

 

Stacja VI: Weronika ociera twarz Chrystusowi

– Weronika widzi cierpienie Jezusa. Porusza ją to. Współodczuwa Jego ból, opuszczenie i poniżenie mimo, że Jezus nie wypowiada żadnej skargi. Otarcie twarzy daje Mu ulgę. Weronika nie pyta dlaczego Go skazali, dlaczego dźwiga krzyż. Ona po prostu pomaga, nie zważając na konsekwencje. Ta scena rozgrywa się bez słów. Na Spotkaniach Małżeńskich, gdy mówimy o budowaniu zaufania, o słuchaniu, o rozumieniu, mówimy też o przekazie pozawerbalnym, bezsłownym, o mowie ciała. O roli gestu w naszym dialogu. Ten gest, to czasem zwyczajne popatrzenie w oczy współmałżonka, objęcie ramieniem i pogładzenie po plecach; uśmiech, mimo zmęczenia. Bywa, że wracam do domu zmęczona. Mówię: „położę się tylko na chwileczkę”, ale potem zasypiam na dłużej. Budzę się po paru godzinach okryta ciepłym kocem położonym przez Andrzeja.

– Czasem jestem przygnieciony problemami, których nie mogę rozwikłać. Chcę się nimi podzielić z Elą. Jednak, gdy widzę jej chłodne spojrzeniem, gdy jej oczy i mina mówią: „daj mi spokój, nie teraz, później” – zamykam się, zostaję sam ze swoim ciężarem. Brak mi tego gestu przyjęcia ze strony żony.

Panie, naucz nas gestów miłosierdzia w naszym domu.

 

 

Stacja VII: Jezus upada po raz drugi

Idę z Tobą Panie drogą krzyżową, ale Ty upadasz po raz drugi. Gdzie się podziała Twoja moc? Co ja człowiek mogę zrobić, gdy Ty, Bóg, tak słabym jesteś? Moje grzechy mnie przygniatają. Kolejny raz byłam u spowiedzi. I znów to samo. Ten sam grzech, ta sama słabość i …ta sama bezsilność mi towarzyszy. Kolejny weekend rekolekcyjny i kolejne postanowienie o kontynuowaniu dialogu. A potem przychodzi codzienność: zabieganie, praca, obowiązki. To wszystko przecież wydaje się tak ważne. Ale czy na pewno najważniejsze? Kim dla mnie jesteś Jezu – umęczony i jakby zrezygnowany, a jednak nie poddajesz się. Podnosisz się. Jednak dajesz radę. Pokazujesz mi, że niejeden raz się upada, że ani twoje słowo, ani długa modlitwa czy dobre postanowienia nie zabezpieczą mnie przed upadkiem, którego się wstydzę. Ja też, Jezu dam radę się podnieś, bo jesteś ze mną, mój Zbawicielu. Jestem otoczona miłością Bożą i miłością mojego współmałżonka. Razem wszystko pokonamy. A Ty Jezu wspieraj trud podjęcia dialogu: słuchania, rozumienia, dzielenia się sobą i przebaczenia.

 

Stacja VIII: Jezus spotyka płaczące niewiasty

To dialog Pana Jezusa z kobietami, które stoją przy drodze na Golgotę. Ten dialog odbywa się na dwóch płaszczyznach. Bo kobiety wyrażają swoje uczucia związane z tym, co dzieje się w danej chwili: są smutne, płaczą, okazują swoją bezradność i żal, że Pan Jezus będzie ukrzyżowany. Natomiast Pan Jezus wyraża  swój  żal  i  ubolewanie,  że  te  płaczące  kobiety nie widzą swojego udziału w tym ukrzyżowaniu; nie są świadome, że one i cały Dom Izraela swoim postępowaniem sprawił, że Pan Bóg dla ich ratowania poświęcił swojego Syna, który na tym krzyżu dźwiga wszystkie ludzkie grzechy, by ocalić człowieka.

Płacz kobiet  na widok cierpienia Jezusa jest zrozumiały, ale z drugiej strony –  przysłania istotę rzeczy, czyli prawdziwe przyczyny tego, co się stało. Jakże typowa jest i dla nas postawa tych płaczących kobiet –  mamy zawsze sto usprawiedliwień swojej niecnej postawy i postępowania, a tak mało pokory i skruchy z tego powodu, co sami zrobiliśmy. Panie Jezu, spraw, byśmy płacząc przy tej stacji, znaleźli prawdziwą drogę do Ciebie.

 

Stacja IX: Jezus upada po raz trzeci

Czasami bywa tak, że mam wszystkiego dosyć, że wszystko się wali. Nasze małżeństwo po raz kolejny zapomina o zasadach dialogu. Jesteśmy winni grzechowi zaniedbania pielęgnacji naszej miłości. Nie słuchamy siebie nawzajem, a w naszych słowach jest mnóstwo ocen i oskarżeń. Ogarnia mnie wtedy fala zwątpienia i żalu. W takich chwilach jest łatwo o załamanie,  czasami nawet pojawia się myśl o rozwodzie. Po raz kolejny upadamy pod krzyżem własnych słabości i grzechów. Tymczasem nie ma takiej sytuacji z której Pan Jezus nie wyciągnie dobra. Czasem dopuszcza  zło, aby przemienić je w dobro, dopuszcza do naszych problemów małżeńskich zło, abyśmy się obudzili i pomyśleli o swoim zbawieniu szerząc naukę dialogu małżeńskiego pośród potrzebujących małżeństw, a przy okazji ratując nasze własne. My sami na pewno jeszcze nie raz upadniemy pod ciężarem naszych nałogów małżeńskich, ale już mamy nadzieję na lepsze jutro, na to że dzięki Spotkaniom Małżeńskim będziemy coraz mocniejsi i szybciej będziemy się podnosić. Panie Jezu, pomóż nam przyjmować każdą sytuację jako przejaw twojej woli bądź z naszym małżeństwem zwłaszcza wtedy gdy upadamy boleśnie. Zsyłaj nam wtedy światło Ducha Świętego, aby nam przypominało o zasadach dialogu małżeńskiego. Boże, pomóż nam pokonać nasze grzechy małżeńskie, naucz nas rozmawiać ze sobą abyśmy słuchając współmałżonka rozumieli  siebie nawzajem.

Stacja X: Pan Jezus z szat obnażony

Kiedy się pokłócimy, to próbuję obnażyć słabości męża:

– nie słuchasz mnie,

– robisz po swojemu,

– masz do mnie pretensje, a sam nie jesteś lepszy.

Oceny, osądy, pośrednie wyrażanie uczuć. Chrystus w tej stacji jest nagi,. Nagi człowiek zawsze wymaga miłości jak niemowlę, człowiek chory, czy niedołężny – wymagają pielęgnacji, opieki, miłości. Każda nagość jest wołaniem o miłość – kochaj mnie, przytul mnie, zobacz we mnie człowieka. Jezu cichy i pokornego serca uczyń serca nasze według serca Twego.

 

Stacja XI: Jezus przybity do krzyża

„…razem z Chrystusem zostałem przybity do krzyża. Teraz już nie ja żyję, lecz żyje we nie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne moje życie jest życiem wiary w Syna Bożego,  który  umiłował  mnie  i  samego siebie wydał za mnie” pisał św. Paweł (Ga 2, 19b-20). Przybija mnie do krzyża choroba, cierpienie, śmierć najbliższych, obowiązki w pracy, w domu. Czasem przybija mnie do krzyża dar dialogu ze współmałżonkiem. Czy wierzę, że jest wtedy we mnie, w drugim człowieku, we wszelkich wydarzeniach żyjący Chrystus, który mnie wyzwala i prowadzi do Ojca w mocy Ducha Świętego?

 

Stacja XII : Pan Jezus umiera na krzyżu

Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem: „Eli, Eli Lema sabachthani?”. To znaczy: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. (Mt 27, 46) Śmierć Jezusa na krzyżu była dramatem przeżywanym na oczach wielu. Byli wśród nich ci, którzy go kochali, jak Jego matka – Maryja, czy umiłowany uczeń – Jan. Ale na wzgórzu Golgoty stali również Jego zatwardziali wrogowie, a także ciekawscy obserwatorzy spragnieni widoku krwi. Jest rzeczą naturalną, że dramaty jakich doświadczamy w naszych sercach, rodzinach czy wspólnotach, wolimy prze-żywać dyskretnie. Nie chcemy ich upubliczniać i robić z nich widowiska. Jezus umierał na krzyżu, obdarty całkowicie ze swojej intymności i prywatności. Miał w ten sposób stać się dla świata znakiem i świadectwem. Jego śmierć, która dla obserwatorów była jedynie krwawym widowiskiem, przyniosła ludzkości największy dar – odkupienie. Na weekendach Spotkań Małżeńskich dzielimy się naszym świadectwem. Opowiadamy o pięknych chwilach z naszego życia. Ale także o tym, co było w naszej przeszłości drama-tyczne, o naszych kryzysach. Odsłaniamy przed innymi zas-łonę naszej prywatności. Wiele nas to kosztuje. Mówiąc o tym, często pojawiają się w naszych oczach łzy wzruszenia. Ale czynimy to po to, aby stać się świadkami Bożej miłości. Opowiadamy o naszych dramatach, nie z chęci niezdrowego ekshibicjonizmu, ale aby pokazać jak Bóg wkroczył w nasze życie i je uzdrowił. Jakże często te nasze historie, opowiedziane w trakcie weekendu, pomogły innym małżeństwom cofnąć się z nad przepaści, nad którą właśnie stali. Śmierć Jezusa na krzyżu, tak bardzo obdarta z intymności, przyniosła ludziom zbawienie. Każde nasze świadectwo, a zwłaszcza to, które wymaga od nas trudu, gdy się nim dzielimy, jest wpisane w odkupieńczą śmierci Chrystusa i ma udział w owocach Jego zmartwychwstania.

 

Stacja XIII: Jezus zdjęty z krzyża

Teraz Jezus już nie żyje. Krzyż stoi pusty. Ciało zwrócono Matce, a jego ogromne serce zaczyna bić dla mnie. Czuję to naprawdę! On mówi do mnie i słyszę Jego głos. Mów Panie, bo sługa Twój słucha. W życiu każdego z nas zdarzają się chwile, gdy jesteśmy bezradni, zrozpaczeni w obliczu cierpienia, jakie nas dotyka. Jakże trudno pogodzić się z myślą, że kochający nas Bóg pozwala nam i naszym bliskim cierpieć. Życie bez cierpienia może okazać się życiem bez radości. Cierpienie nadaje sens naszemu życiu, ale jakże to trudne doświadczenie! Pusty krzyż jest świadectwem wierności i miłości Boga do człowieka. Maryja jest znakiem ufności i nadziei. Przez Jej wiarę Bóg uświadamia nam, że nawet w najtrudniejszych życiowych sytuacjach On zawsze jest przy nas, dodaje sił i otuchy, pozwala żyć nadzieją. Maryjo, naucz nas tak wierzyć, tak ufać i tak kochać Boga  – jak Ty.

 

Stacja XIV: Jezus złożony do grobu

Zdawało się, że to koniec. Tak często wydaje nam się, że to koniec, rozpacz, nic więcej nie może być. Wszystkie wysiłki na nic. No, jak to, a tak się starałam! Gdzieś obok, wśród najbliższych, umarło małżeństwo. Może to małżeństwo córki, brata, kogoś bliskiego. Może już był rozwód, może żyją obok siebie i relacje między nimi nie napawają optymizmem. Nie możemy się z tym pogodzić, ale jesteśmy bezradni. Jedyne co możemy zrobić to towarzyszyć osobie, którą to dotknęło. Okazać jej życzliwość. Wysłuchać, zrozumieć. W tym małżeństwie umarł Jezus. Ten, któremu ślubowali. Ale czy umarł naprawdę? Zupełnie najświeższe świadectwo z weekendu: „W przyszłym tygodniu mieliśmy składać pozew rozwodowy, wyjazd na Spotkania miał być ostatnią deską ratunku. I ratunek nadszedł, pojawiła się nadzieja. Odkryłam, że potrafię być cierpliwa, wydaje mi się, że się dogadamy.” Przedsionek zmartwychwstania. Nie jest tak źle! Chociaż czujemy ciągły niedosyt naszego dialogu, to jednak doceniamy, to już się wydarzyło: naszą więź i naszą miłość, NASZE CODZIENNE RAZEM! Jakże wiele małżeństw doświadczyło po Spotkaniach Małżeńskich, że grób ich małżeństwa jest pusty! Każdy powrót do dialogu, praca nad swoimi uczuciami, praca nad swoją osobowością, dbanie o dialog, każda decyzja  podjęta z miłością, sprzyja zobaczeniu, że grób naszego małżeństwa jest pusty, że jest radość porozumienia, radość naszego razem!  Wewnętrzny pokój, wynikający z naszego zaufania. Św. Paweł mówi: „Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, próżna byłaby nasza wiara”. Dziękujemy Ci, że zmartwychwstałeś! To Ty otworzyłeś nam drogę do Ojca. Często zapominamy, że zmartwychwstaniemy Twoją mocą, a nie własną, że nie otworzymy sobie nieba własnymi wysiłkami. Dar dialogu jest Twoim darem. Darem Twojego zmartwychwstania. Chciałbym cieszyć się nim coraz bardziej!

 

Rozważania przygotowali Animatorzy Spotkań Małżeńskich: ks. Adam Bajer, Elżbieta i Andrzej Bala, Irena i Jerzy Grzybowscy, Grażyna i Marcin Kania, ks. Mariusz Krawiec SSP, Jolanta i Adam Krześlakowie, Elżbieta i Wiesław Malinowscy, Elżbieta i Jerzy Marcinkiewiczowie, Anna i Tadeusz Matusiakowie, Krystyna i Jacek Pawlakowie, Marzanna i Sławomir Sokołowscy.