Dlaczego konkubinat?

W dniach 20-21 maja 2014 r. odbyło się w Warszawie ogólnopolskie spotkanie Rady do Spraw Rodziny Konferencji Episkopatu Polski, konsultorów Rady, diecezjalnych duszpasterzy rodzin i diecezjalnych doradców życia rodzinnego, zatytułowane „Duszpasterstwo rodzin w Polsce wobec problemu konkubinatów”. W czasie tego spotkania liderzy Spotkań Małżeńskich, Irena i Jerzy Grzybowscy, wygłosili referat zatytułowany: „Kilka uwag o duszpasterstwie rodzin na podstawie doświadczeń Spotkań Małżeńskich”. Załączamy, nieco zmieniony redakcyjnie przez autorów, tekst tego wystąpienia.

 Irena i Jerzy Grzybowscy

 KILKA UWAG O DUSZPASTERSTWIE RODZIN

NA PODSTAWIE DOŚWIADCZEŃ „SPOTKAŃ MAŁŻEŃSKICH”

Od ponad 35 lat towarzyszymy małżeństwom i narzeczonym w ramach pracy Spotkań Małżeńskich, w zmieniających się warunkach społecznych, demograficznych, religijnych.

W niniejszym artykule poruszymy kilka spraw na podstawie tych doświadczeń.

  1. Dlaczego pary żyją coraz częściej w konkubinacie i co robić, by odwrócić ten trend?
  2. W jakim kierunku powinno pójść przygotowanie do sakramentu małżeństwa?
  3. Jak wspierać więź małżeńską?
  4. Jak pomagać małżeństwom w kryzysie?
  5. Czy upraszczać procedurę stwierdzania nieważności małżeństwa?
  6. Jak inspirować większą otwartość małżonków na życie?
  7. O potrzebie odnowy duchowości i formacji kapłańskiej
  8. Wzrastająca rola świeckich w duszpasterstwie

 1.      Dlaczego pary żyją coraz częściej w konkubinacie?

Młodzi ludzie coraz podkreślają, że w relacji z drugą osobą liczy się dla nich uczucie, więź, a  formalności i tzw. papier nie są już tak ważne. Zwłaszcza, że pary żyjące w wolnym związku, mieszkające razem ze sobą przed ślubem nie są już narażone na społeczne wykluczenie.

Młodzi ludzie czują się zagrożeni powszechnymi rozwodami. Tworzeniu związku towarzyszy tłumione uczucie lęku, że i ich związek się rozpadnie. Ślub kościelny – tak jak oni go rozumieją – nie chroni przed rozwodem. Dlatego „małżeństwo na próbę” jest dla nich związkiem całkowicie uzasadnionym. Oni się naprawdę kochają. Poza tym chcą sobie oszczędzić przykrości związanych z ewentualnym rozwodem i nie zamykać drogi do sakramentalnego związku w przyszłości. To nie jest kwestia braku poczucia odpowiedzialności za związek. To jest takie poczucie odpowiedzialności, do jakiego zostali przygotowani w środowisku, w jakim wzrośli i wychowali się. Rodzice coraz częściej takie związki aprobują. Są promowane w mediach,  a w ramach tolerancji akceptowane w środowisku koleżeńskim.

Tam, gdzie jest ciężko o pracę, ważną pozycją w domowych budżetach jest wsparcie od państwa, a łatwiej je dostać, będąc samotnym rodzicem. Więc mieszka się razem w swego rodzaju „szarej strefie”. Źle działający system państwowej  pomocy rodzinom popycha ludzi do życia bez jakiegokolwiek ślubu.

Poza tym coraz częściej okazuje się, że pary, które po kilku latach życia razem, chcą „uregulować swoją sytuację w Kościele” i „biorą ślub kościelny”, dość szybko rozpadają się. Do tzw. świadomości społecznej zaczyna przebijać się teza, że ślub szkodzi i to zachęca do zamieszkania razem bez ślubu, przynajmniej na razie. A potem zobaczymy.

Są też często zrażeni do Kościoła poziomem i atmosferą szkolnej katechezy, nudnym, formalnym przygotowaniem do sakramentu bierzmowania. Nie chcą powtórki. Naprawdę chcą ocalić swoją miłość. Poza tym często pochodzą z niepraktykujących rodzin, rozwiedzionych. Sami rodzice, pamiętając swoje złe doświadczenia, nie zachęcają ich do ślubu. Pary są zrażone opowieściami znajomych o rażącym poziomie katechez przedmałżeńskich, a jeżeli nie rażącym, to wnoszącym w ich związek wiedzę teoretyczną, która się nie sprawdza w życiu. A najwięcej zainteresowania budzą warunki stwierdzenia nieważności małżeństwa.

Wszystkie cząstkowe przyczyny życia w konkubinacie sprowadzają się do jednego: braku rozumienia czym jest sakrament małżeństwa. A nade wszystko brak umiejętności korzystania z łask sakramentu małżeństwa. Oni się tego sakramentu często  boją. Coraz częściej przestaje on być „pakietem startowym”.

Jeżeli dzisiaj młodzież wie, co to jest sakrament małżeństwa, to zna raczej jego katechizmową definicję niż rozumie jego treść i istotę. Małżeństwo często pojmowane jest w kategoriach ograniczenia wolności niż stwarzania przestrzeni do bycia wolnym do prawdziwej miłości.

Potrzebne jest zrozumienie, odkrycie i rozpoznanie oraz nabranie zaufania przez przygotowujących się do małżeństwa, że ślub kościelny nie jest zniewalającą przysięgą, ale przynosi łaskę Bożą, która jest gwarantem najpiękniejszych marzeń młodych ludzi o miłości trwałej, szczęśliwej i spełnionej; miłości, w której „zobowiązania”, jakich boją się młodzi, tracą znaczenie „norm prawnych”, „przymusu”, ale wynikają z istoty związku, umożliwiają życie w miłości, ustawiczne szukanie nowych dróg jej realizacji. To właśnie korzystanie z sakramentu małżeństwa uwalnia od rutyny, której tak boją się zakochani. Potrzebne jest nabranie świadomości, że łaska sakramentu ma im pomóc zachować miłość, a nie utracić wolność.

Tego nie da się nauczyć, wpoić. To trzeba przeżyć. Doświadczyć. Dlatego przygotowanie do małżeństwa, które proponujemy w Stowarzyszeniu Spotkania Małżeńskie nie ma charakteru wykładów, ale warsztatów, które pomogą im przepracować w sobie samych zagadnienia psychologii komunikacji i więzi z Panem Bogiem.

Opinia, że ślub kościelny szkodzi, jest wyraźnym dowodem na to, że ludzie nie rozumieją istoty sakramentu małżeństwa, traktują go jako fetysz, który działa albo nie działa, a kapłani załatwiając formalności przedślubne, zadają rutynowe pytania, na które na ogół padają poprawne odpowiedzi.

Kapłani znacznie rzadziej troszczą się o motywacje tych ludzi, o ich więź z Bogiem i to nie więź formalną, pacierzowo-katechizmową, bo o tą na ogół się troszczą, ale o więź żywą, otwierającą na Boże wsparcie w budowaniu miłości. Tej miłości, która od Boga pochodzi, która „cierpliwa jest” i która nigdy nie ustaje”. Młodzi ludzie załatwiając formalności przedślubne, w tym chodząc na nauki przedmałżeńskie, a nawet idąc do spowiedzi, pozostają często obok Pana Boga. Czy można się dziwić, że chcą to ominąć? To brzmi paradoksalnie, ale oni chcą ocalić swoją miłość.

Co jest potrzebne, by zmienić ten trend? Odwrócić go?

Potrzebne jest to, co nazywamy „uderzeniem ewangelizacyjnym”, swego rodzaju „terapia wstrząsowa”, która pokaże młodym ludziom, że ślub kościelny to nie jest pułapka, którą na nich zastawia Kościół, ale brama otwierająca na rzeczywistość nadprzyrodzoną. Potrzebne jest odejście od tradycyjnych konferencji, przestawienie się na pracę warsztatową, w której młodzi ludzie będą we dwoje rozmawiać ze sobą na dane tematy; pracę warsztatową, w której coś przeżyją razem. Potrzebne jest mówienie ich językiem, dawanie własnego świadectwa przez prowadzących, a nie tradycyjne nauczanie czy moralizowanie. Wtedy Kościół będzie przyciągał Panem Jezusem, a nie odpychał indeksem, pieczątkami i kościelną biurokracją. Rozwój kursów przedmałżeńskich nie powinien iść w kierunku „śrubowania poziomu”, ale „zmiany systemu”.

W naszym przekonaniu od przedłużania przygotowania do małżeństwa na okres jednego roku, bardziej potrzebna jest zmiana podejścia do tych kursów. Tak, żeby młodzież szła na nie nie dlatego, że musi, ale dlatego, że chce.

 

2. W jakim kierunku powinno pójść przygotowanie do sakramentu małżeństwa?

W Spotkaniach Małżeńskich od wielu lat prowadzimy przygotowanie do małżeństwa według programu „Wieczory dla Zakochanych”. Program ten składa się z dziewięciu cotygodniowych spotkań, z których każde zawiera dwa lub trzy tematy przystosowane do pracy warsztatowej. Wprowadzenie do tej pracy mają małżeństwa i kapłan – członkowie Stowarzyszenia – odpowiednio przygotowani do tej pracy w Stowarzyszeniu. Praca własna chłopca i dziewczyny pomaga im lepiej poznać się nawzajem, porozmawiać na tematy, o których czasem krępują się rozmawiać lub nawet nie wiedzą, że porozmawianie o nich może mieć istotny wpływ na decyzję o małżeństwie. Celem tego kursu jest rozpoznanie przez chłopca i dziewczynę własnej dojrzałości do zawarcia małżeństwa. Szczególnie ważne jest uczenie nabywania dojrzałości emocjonalnej. Wszystkie konflikty i kryzysy zaczynają się od  nieumiejętności radzenia sobie z własnymi emocjami, niezależnie od tego, czy się je okazuje, czy nie. Od dojrzałości emocjonalnej, w bardzo dużym stopniu, zależy powodzenie związku małżeńskiego.

Podejmujemy tematy, które są istotne dla budowania więzi osób. Uczymy dojrzałości emocjonalnej (raczej sygnalizujemy potrzebę pracy w tym kierunku), inspirujemy ich rozmowy dotyczące dziedzin życia codziennego, hierarchii wartości, motywów zawarcia małżeństwa i wielu innych spraw, które mają znaczenie w podejmowaniu ostatecznej decyzji o małżeństwie. Inspirujemy ich do rozpoznania obciążeń wyniesionych z domów rodzinnych, nałogów. Przygotowujemy ich do pokonania kryzysów. Pomagamy pogłębić więź z Panem Bogiem.

„Wieczory dla Zakochanych” pozwalają nie tylko przyjąć umysłem, ale przeżyć w sercu, razem, we dwoje, te sprawy, które są istotne dla trwałości związku małżeńskiego. Pozwalają przeżyć i razem porozmawiać o tym, czym będzie sakrament małżeństwa w ich codziennym życiu i w jaki sposób korzystać z niego w codzienności. To jest właśnie to „uderzenie ewangelizacyjne”.

Przyjęcie naturalnych metod planowania poczęć powinno być konsekwencją miłości męża i żony. Chodzi tu nie tylko o współżycie seksualne, ale o cały rytm życia, który bierze pod uwagę cykliczną zmienność hormonalną kobiety. W ten sposób staramy się wyeliminować techniczne podejście do naturalnych metod planowania poczęć, które – w oderwaniu od miłości jako osobowej więzi dwojga – często pojmowane jest błędnie jako katolicka metoda antykoncepcyjna. Niestety, nawet wśród instruktorów poradni kościelnych nadal spotykamy żargonowe i przestarzałe znaczeniowo określenie NPR, zamiast „rozpoznawanie okresów płodności” pomagające w życiu małżeńskim zgodnie z miesięcznym cyklem fizjologicznym, jako afirmacją małżeństwa. Pojmowanie znaczenia naturalnych metod rozpoznawania okresów płodności jako sposobu współżycia seksualnego, w sposób istotny ogranicza znaczenie rozpoznawania tych okresów. Wpływa to na niewielkie akceptowanie „metod naturalnych” przez narzeczonych, a później małżonków.

„Wieczory dla Zakochanych” adresowane są z założenia do chłopców i dziewcząt, którzy chodzą ze sobą i poważnie myślą o przyszłości swojego związku, nie podjęli jednak jeszcze decyzji o małżeństwie. W praktyce jednak przychodzą na ogół narzeczeni. Nierzadkie są jednak sytuacje rozpadu tych par, co uważamy za sukces, bo oznacza to urealnienie ich relacji, a w dalszej konsekwencji uniknięcie rozwodu.

Jednakże utrzymanie wysokiego poziomu tych kursów oraz spełnienie przez nie swojej roli, wymaga przygotowania zarówno małżeństw, jak i kapłanów w ramach Stowarzyszenia, na co niestety niewielu kapłanów się decyduje. Pytają nas czasem duszpasterze, dlaczego program, który ma taką siłę przebicia, jak Wieczory dla Zakochanych, „trzymamy pod korcem”. Dlaczego nie organizujemy np. kursów przygotowujących do prowadzenia Wieczorów dla Zakochanych. Odpowiadamy: tego, co proponujemy na Wieczorach dla Zakochanych i Spotkaniach Małżeńskich, nie da się nauczyć na kursach przygotowawczych. To jest kwestia formacji, duchowości. To jest dzielenie się Bożym darem dialogu, który pogłębiamy, odnawiamy i doskonalimy na spotkaniach formacyjnych, które pogłębiają i odnawiają dialog jako drogę duchowości.

Owszem, zapraszamy, zachęcamy,  do współpracy w ramach duchowości i formacji Spotkań Małżeńskich, która podtrzymuje zdolność do owocnego, skutecznego dzielenia się doświadczeniem dialogu z narzeczonymi i uczenia ich tego dialogu. Spotkania Małżeńskie to nie „kurs na prelegenta”, ale szkoła dialogu, która ma swoje wymagania. Nie możemy ich obniżać. Ale zapraszamy małżeństwa i kapłanów do włączenia się do niej. W imię własnej formacji oraz wobec zagrożeń małżeństwa i rodziny.

Niski poziom części kursów przygotowujących do małżeństwa powoduje ich nieskuteczność, w swoisty sposób obniża ważność tego sakramentu w oczach przygotowujących się do niego oraz obniża autorytet Kościoła.

Wobec coraz częstszego braku wzorców życia małżeńskiego w domu rodzinnym, tradycyjne określenie, że najlepszym miejscem przygotowania do małżeństwa jest dom rodzinny, pomimo, że słuszne w założeniu, nie sprawdza się w praktyce. Dlatego potrzebne jest staranne przygotowanie do małżeństwa prowadzone przez Kościół. Nie chodzi tu o nadmierne wydłużanie tych kursów, ale o ich jakość i metody pracy. Wyraźnie też podkreślamy, że dopiero wspólne, we dwoje,  przygotowanie do małżeństwa z „tą właśnie konkretną osobą” angażuje narzeczonych osobiście i pomaga lepiej rozumieć istotę małżeństwa.

Konieczne jest wyeliminowanie z praktyki duszpasterskiej kilkugodzinnych kursów przedmałżeńskich. 

Przygotowanie weekendowe powinno być zarezerwowane dla par, które nie mogą razem uczestniczyć z uwagi na odlegle miejsca zamieszkania, pracę zmianową lub jako dodatkowe uzupełnienie przygotowania w inny sposób.

Zarówno narzeczeni, jak i małżonkowie powinni przede wszystkim uczyć się rozmawiać ze sobą, dialogu. Dialog jest drogą ich więzi ze sobą i więzi z Panem Bogiem. Jest sposobem życia na co dzień, jest drogą poszukiwania wartości, jest drogą do świętości.

3. Jak wspierać więź małżeńską?

W sytuacji, gdy znaczna część młodych ludzi nie otrzymuje w domu rodzinnym dobrych wzorców życia w małżeństwie, konieczne jest zwiększenie roli różnego rodzaju duszpasterstw, a zwłaszcza ruchów i stowarzyszeń rodzinnych w tym  zakresie. Potrzebne jest uwrażliwienie na tę kwestię proboszczów i duszpasterzy rodzin. Powinni oni być otwarci na propozycje ruchów i ich doświadczenie, a nie wykorzystywać je instrumentalnie do tradycyjnych metod pracy.

Potrzebne jest zabezpieczenie młodym małżeństwom formacji po ślubie. Oni są wypuszczani z Kościoła… i „radźcie sobie dalej”. Jeżeli ludzie zobaczą, że Kościół naprawdę daje oparcie ich małżeństwu, to będą chcieli zawierać sakrament małżeństwa w tym Kościele. Wtedy wzrośnie zaufanie do Kościoła.

Obserwujemy skupianie się wielu ciekawych inicjatyw prorodzinnych przy parafiach. Istnieje grono małżeństw i rodzin prawdziwie oddanych Panu Bogu i żyjących Ewangelia na co dzień. Ale wobec zwiększającej się liczby par żyjących w wolnych związkach lub tylko wiązkach cywilnych, a w ślad za tym rosnąca liczba par o coraz luźniejszym związku z parafią, potrzebne jest większe wyjście na drogi i między opłotki, czyli tworzenie duszpasterstw pozaparafialnych bądź parafii środowiskowych. Nie wszystkim jednak odpowiadają przyparafialne ruchy kościelne. Potrzebne jest poszerzanie tych ofert. Potrzebne jest także większe uwzględnianie problemów życia codziennego w homiliach.

Ewangelizacja „na opłotkach” (por. Łk 14,23) Kościoła wymaga nowego języka i nowych metod pracy. Tradycyjna retoryka kościelna ma ograniczonych odbiorców. Na rekolekcje prowadzone przez nasze Stowarzyszenie, ogłoszenia w parafiach i ogłoszenia przez księży są mało skuteczne. Głównym źródłem zgłoszeń jest Internet i przekazywanie „dobrej nowiny” o tych rekolekcjach znajomi-znajomym. Traktujemy to jako przejaw naszego wychodzenia „na opłotki”. Powstają oddolnie różne portale internetowe poświęcone małżeństwu i rodzinie. Pełnią bardzo ważną rolę w ewangelizacji. Potrzebne jest wspieranie tych inicjatyw, dowartościowanie i zachęcanie do rozwijanie zgodnie z nauczaniem Kościoła. Potrzebne jest kształcenie moderatorów takich stron. Podkreślamy raz jeszcze ewangelizacyjną wartość warsztatowych metod pracy. Rekolekcje prowadzone przez Spotkania Małżeńskie nazywamy „warsztatami rekolekcyjnymi”. Zasady dialogu, będące filarami duchowości Spotkań Małżeńskich w podtrzymywaniu i rozwijaniu więzi osób ze sobą i z Panem Bogiem w małżeństwie i rodzinie przyjmujemy jako Boży dar  w formir konkretnej duchowości chrześcijańskiej.

 

4. Jak pomagać małżeństwom w kryzysie?

Warsztaty rekolekcyjne Spotkań Małżeńskich okazały się szczególnie owocne dla małżeństw w kryzysie. Wiele par po uczestniczeniu w nich wycofało z sądów pozwy rozwodowe. W związku z tym odpowiedzialni za Stowarzyszenie kładą w formacji Animatorów  szczególny akcent na przygotowanie do tej pracy.

Od wielu lat prowadzimy dla Animatorów warsztaty przygotowujące ich do pracy z małżeństwami w kryzysie. Uczymy ich, ze poradnictwo nie polega na udzielaniu porad, tylko uczeniu samodzielnego podejmowania decyzji. Pomagamy im w przezwyciężaniu lęku przed rozmową z małżeństwem w kryzysie. Wiemy, że problem lęku przed takimi małżeństwami jest problemem wielu osób pracujących w poradniach rodzinnych. Mamy im w sposób profesjonalny towarzyszyć, a nie próbować za nich rozwiązywać ich problemy życiowe.

Niektórzy postrzegają w naszym stowarzyszeniu wyraźny akcent psychologii komunikacji, natomiast psycholodzy, którzy także uczestniczą w tych rekolekcjach jako uczestnicy (!) mówią, że dla nich są to przede wszystkim ćwiczenia duchowe. Dbanie o małżeństwo, przezwyciężanie kryzysów postrzegamy jako realizację drogowskazów Jezusa skierowanych do małżonków: „…abyście się wzajemnie miłowali, jak Ja was umiłowałem” (J 15,12), czy przykazania miłości Boga i bliźniego (Mt 22,37-40).

Potrzebna jest profesjonalna pomoc małżeństwom w kryzysie. Pomoc ta powinna być wyraźnie ustawiona jako praca duszpasterska prowadzona przez świeckich we współpracy z kapłanami. Jedni i drudzy powinni ukazywać przezwyciężanie konfliktów i kryzysów jako drogę miłości. W pomocy tej nie chodzi tylko o to, byśmy mniej męczyli się ze sobą przez pozostałe lata naszego życia, ale o to, że prawdziwa miłość prowadzi do Boga, „jest z Boga” (1J 4,7) i że małżeństwo jest drogą do Boga, jest naszym powołaniem i dlatego trzeba dbać o nie.

W małżeństwach pojawiają się krytyczne sytuacje, które mogą utrudniać małżonkom więź ze sobą i więź z Chrystusem. Taką sytuacją krytyczną jest np. bezpłodność, a także poronienie. Pojawia się wtedy bunt przeciwko Panu Bogu: „dlaczego do tego dopuścił?”.  Inną, powszechną sytuacją krytyczną jest zdrada. Takie sytuacje i zdarzenia osłabiają więź z Panem Bogiem. Jednakże panuje tutaj sprzężenie zwrotne. Osłabienie życia religijnego wynikające z coraz bardziej konsumpcyjnego stylu życia, wpływa na relatywizację zasad moralnych. To zaś wpływa na dalsze odsuwanie się od Chrystusa i Kościoła.

Potrzebna jest ewangelizacja uwzględniająca takie sytuacje, czyli poszerzenie tej tematyki w praktyce duszpasterskiej. Ale do tego potrzebne jest przygotowanie zarówno i świeckich jak i duszpasterzy.

Potrzebna jest profesjonalna pomoc małżeństwom w kryzysie.  Ale Kościół nie jest poradnią psychoterapeutyczną. Jeżeli pomaga małżeństwom w kryzysie, nawet w zakresie psychologii komunikacji, to powinien traktować to jako pomoc w nawróceniu. Małżeństwo nie jest celem samym w sobie, ale jest drogą do Boga. Przezwyciężanie kryzysów jest pokonywaniem trudności na tej drodze.

Nie może się to jednak dokonywać na propozycji, przepraszamy za określenie, „taniej pobożności”, którą chętnie serwują księża, ale uczeniu umiejętności korzystania z łaski Bożej. A Pan Bóg czasem podsuwa psychoterapię, dobrą książkę, rekolekcje, także jako dar Jego łaski.

 

5.  Czy upraszczać procedurę stwierdzania nieważności sakramentu?

Spotkania Małżeńskie zwracają się do powtórnych związków po rozwodzie nie tyle z ofertą „uregulowania ich sytuacji w Kościele”, co ze świadectwem wiary, nadziei i miłości. Pomagamy im rozpoznać w sobie, że Bóg ich nie odrzucił, co oczywiście nie oznacza akceptacji łamania prawa Bożego. Jest to świadectwo Bożego miłosierdzia wobec osób, które nie poradziły sobie z miłością w swoich związkach sakramentalnych.  Jednakże pary, które wstąpiły w nowe związki, aczkolwiek zapraszane przez nasze Stowarzyszenie na rekolekcje specjalnie dla nich przeznaczone, stanowią zaledwie ok. 2% ogółu uczestników wszystkich rekolekcji. Problemem jest słaby związek z Kościołem par niesakramentalnych, utrwalone przekonanie o odrzuceniu przez Kościół oraz stereotypy myślenia, że jeżeli Kościół coś organizuje, to na pewno będzie od nich wymagał odrzucenia współżycia seksualnego albo powrotu do małżonka sakramentalnego. Te, skądinąd słuszne wskazania funkcjonują jednak w sposób bardzo uproszczony.

W celu zmiany stereotypów myślenia o odrzuceniu przez Kościół potrzebna jest jasna wykładnia Kościoła ukazującego miłość Pana Boga do osób pragnących w swoich związkach żyć miłością wierną i uczciwą, pomimo że w przeszłości się to nie udało. Potrzebne jest zaproszenie ich do dialogu z Panem Bogiem na temat swojej sytuacji. Spotkania Małżeńskie ukazują powtórnym związkom po rozwodzie szczególne drogowskazy życia chrześcijańskiego. Współbrzmią one ze wskazaniami zawartymi w adhortacji Familiaris consortio. Pokazują potrzebę szczególnie bliskiej więzi z Bogiem osób żyjących w powtórnych związkach, którzy przeżywają, że odwołam się do tytułu pionierskiej książki ks. Paciuszkiewicza – tęsknotę i głód Pana Boga. My sami wiele zawdzięczamy świadectwu wiary osób żyjących w powtórnych związkach po rozwodzie w umocnieniu swojej więzi z Panem Bogiem. Ukazując znaczenie Komunii św. duchowej, pokazujemy zarazem tym parom drogę pogłębionego życia chrześcijańskiego.

Uproszczenie procedury stwierdzania nieważności przyjęcia sakramentu małżeństwa, o czym mówi się od lat, może być usprawiedliwione jedynie świadomością Kościoła o braku dawania wystarczającego przygotowania do zawarcia przez narzeczonych związku nierozerwalnego. Zgoda Kościoła na ewentualne ponowne małżeństwo sakramentalne musiałaby wiązać się ze szczególnie wnikliwym przygotowaniem w zakresie rozumienia istoty sakramentu małżeństwa. Uproszczenie w ramach istniejących zasad powinno skrócić czas oczekiwania na decyzję sądu. Czekanie na orzeczenie sądu, w znanym nam przypadku, nawet pięć lat, stawia przed nowymi związkami trudne wybory moralne, np. co do decyzji na poczęcie dziecka.

 

6. Jak inspirować większą otwartość na życie?

Doświadczenie Spotkań Małżeńskich bardzo wyraźnie pokazuje, że umacnianie i odbudowywanie więzi małżeńskich, proponowanie dialogu jako drogi miłości, sprzyja decyzjom na poczęcie kolejnego dziecka. W Spotkaniach Małżeńskich nie promujemy wielodzietności, jednakże odnawianie i pogłębianie miłości małżeńskiej na naszych rekolekcjach i w czasie formacji porekolekcyjnej powoduje, że wzrasta w naszym środowisku liczba rodzin wielodzietnych. Tak więc odpowiadając na pytanie w jaki sposób można wpierać większą otwartość na posiadanie dzieci? Jak można promować wzrost urodzeń?” odpowiadamy jednoznacznie: wspierając budowanie miłości pomiędzy małżonkami. Zwiększenie otwartości małżonków na posiadanie dzieci może się dokonać przez większą pomoc w budowaniu miłości wzajemnej męża i żony.

 

7. Potrzeba odnowy duchowości i formacji kapłańskiej

Widzimy brak przygotowania kapłanów do owocnej pracy z małżeństwami i rodzinami. Obserwujemy często lęk kapłanów przed pogłębianiem swojego przygotowania w tym kierunku. Ponadto, przytłoczenie obowiązkami parafialnymi utrudnia zaangażowanie kapłanów lub jest wygodną wymówką w sytuacji wspomnianego lęku.

Często boją się nowego obowiązku, który niekoniecznie jest obowiązkiem parafialnym. „A co ja z tego będę miał” pytają nas wikarzy w kontekście rozliczenia z biskupem,  „A co ja z tego będę miał?” – pytał nas, na szczęście dawno, duszpasterz rodzin. „Ja z tego punktów nie będę miał”. Kapłani  bardzo zawsze popierają naszą pracę, mówią o niej dużo ciepłych słów, ale się nie angażują. A rodziny, małżeństwa  nadal pozostają bez takiej formy pomocy, jakiej potrzebują.

Niełatwo jest przekonać, że to, co z tego kapłan będzie „miał”, to odnowienie swojego powołania kapłańskiego, pogłębienie własnej więzi z Panem Bogiem i Kościołem,  pomoc w przezwyciężeniu własnego kryzysu kapłańskiego.

Zauważamy, że kapłani, których udało nam się zainteresować pogłębieniem swojej wiary i umiejętności dialogu z ludźmi w naszym Stowarzyszeniu stali się prawdziwymi towarzyszami małżeństw i rodzin nie tylko w naszym środowisku. Zmieniło się ich podejście do pracy duszpasterskiej w ogóle. Dzisiejszy świat potrzebuje bardziej świadków niż nauczycieli. W osobach kapłanów też.

Bardzo ważne jest profesjonalne przygotowanie do tej pracy, którego nie otrzymują w seminariach duchownych. Ten profesjonalizm polega nie tylko na posiadaniu wiedzy, ale też na zdolności do pełnych miłości relacji z ludźmi. Podstawą lepszego przygotowania kapłanów do pracy z małżeństwami i rodzinami, ze świeckimi w ogóle, jest nabieranie postawy szacunku wobec nich, również wobec tych, którzy odeszli od Kościoła lub są na jego „opłotkach”. Potrzebne jest uczenie się – zarówno przez świeckich jak i kapłanów – partnerskiego dialogu i partnerskiej współpracy w pracy z rodzinami w imię wezwania św. Pawła „Przygarniajcie siebie nawzajem” (Rz 15,7). Zbyt wiele jest w tych relacjach wzajemnego odrzucenia zamiast przygarniania.

Poważną trudnością i ograniczeniem w angażowaniu się kapłanów w pracę z małżeństwami i rodzinami w ramach ruchów katolickich jest to, że mogą to robić na ogół tylko w ramach swojego hobby, a w czasie wakacji – w ramach urlopu. Wyrażamy ogromne uznanie kapłanom, którzy w ten sposób się angażują. Jednakże uważamy, że  powinni móc robić to w ramach swoich obowiązków duszpasterskich.

8.      Wzrastająca rola świeckich w duszpasterstwie

Stojąc na gruncie adhortacji Familiaris Consortio, adhortacji Christifideles laici i wielu innych dokumentów Kościoła, mając na uwadze owoce pracy Spotkań Małżeńskich, zauważamy wzrastającą rolę samych małżeństw i skuteczność ich oddziaływania na budowanie i odbudowywanie więzi małżeńskiej i rodzinnej. To małżonkowie sami, z racji natury swojego powołania, są w sposób szczególny predestynowani do dawania świadectwa o życiu małżeńskim i rodzinnym. Duchowość małżeńska może być, w sposób oczywisty, kształtowana przez osoby żyjące w małżeństwie i rodzinie. Potrzebne jest im do tego odpowiednie przygotowanie. Może być ono prowadzone w ruchach i stowarzyszeniach katolickich w sposób odpowiadający formacji danego ruchu czy stowarzyszenia. Dotyczy ono z jednej strony kompetencji fachowej np. z zakresu psychologii komunikacji, ale równocześnie z zakresu duchowości. Poradnie rodzinne powinny być miejscem autentycznego wsparcia dla małżeństw, a nie tylko miejscem przekazywania narzeczonym wiedzy z zakresu „metod naturalnych”. We wszystkich tych kwestiach  powinna być dobra współpraca małżeństw i kapłanów.