Nasze temperamenty

W naszych codziennych relacjach ujawniają się różne nasze cechy temperamentu. Są to naturalne, dyspozycje, cechy wrodzone, które wpływają na nasz sposób reagowania w różnych sytuacjach. W większości podręczników z zakresu psychologii znajdziemy podobne definicje temperamentu. Mówią one, że

 

Temperament to zespół cech psychicznych charakteryzujących dynamikę emocjonalnego życia człowieka, sposoby zewnętrznego wyrażania uczuć i zachowania się, wrażliwość na bodźce zewnętrzne, impulsywność, siłę i trwałość reakcji emocjonalnych oraz tempo przebiegu procesów psychicznych.

 

Podkreślam, że temperament to zespół wrodzonych cech osobowości. Mają one podłoże genetyczne, zależą od właściwości systemu nerwowego i są uwarunkowane procesami biochemicznymi. Mogą ulegać zmianom pod wpływem przemian fizjologicznych w organizmie, ale podlegają też – świadomemu lub podświadomemu – powolnemu kształtowaniu pod wpływem doświadczenia życiowego, wychowania, uczenia się, pracy nad sobą, otoczenia, w którym się żyje i pracuje. Wtedy mówimy już nie tyle o temperamencie, ale o charakterze lub osobowości. Tym niemniej trudno jest wyprzeć się swojego temperamentu. Pierwotne, wrodzone cechy osobowości dominują zazwyczaj przez całe życie człowieka i mają wpływ na jego zachowanie i działanie, pomimo pewnych modyfikacji wspomnianymi procesami.

Większość współczesnych psychologów zgadza się ze stwierdzeniem, że opis naturalnych, czyli pierwotnych cech, swego rodzaju dyspozycji osobowości, to nic innego jak opis odruchów pobudzenia i hamowania układu nerwowego.

Nasze pierwotne cechy osobowości, tak jak uczucia, nie podlegają ocenie. Po prostu są. Ocenie podlega dopiero to co z nimi zrobimy, jak je wykorzystamy.

Czasem może być trudno rozpoznać w sobie pierwotne cechy osobowości, gdyż ulegają one zmianom pod wpływem uczenia się, świadomej pracy nad sobą, a także nieświadomie pod wpływem środowiska, w którym się żyje, pracuje, ludzi, z którymi się spotyka. W przypadku wątpliwości, czy jest się na przykład aktywnym lub nieaktywnym, warto pomyśleć nad tym, na ile aktualna aktywność wynika z wyuczonej obowiązkowości, rzetelności i poczucia odpowiedzialności, czy też jest naturalną wewnętrzną skłonnością do działania. W ćwiczeniu na rozpoznanie temperamentu chodzi o taką właśnie naturalną skłonność. Odnajdywanie pierwotnych dyspozycji, a nie wyuczonych zachowań, ma swój głęboki sens, gdyż w wielu sytuacjach spontanicznie reaguje się zgodnie z nimi, a nie w sposób wyuczony, nabyty, czy wypracowany. Nie da się wyprzeć swoich naturalnych, pierwotnych dyspozycji, chociaż nie determinują one naszych zachowań do końca. Warto też pamiętać, że stopień zmęczenia zaciera cechy pierwotne. Jest sprawą oczywistą, że nawet człowiek aktywny, który jest zmęczony, niechętnie podejmuje nowe działania. Potrzebuje wypoczynku, „nieaktywności”. Warto raz jeszcze zauważyć, że określenie siebie, jako mniej lub bardziej aktywnego, bardziej szerokiego lub wąskiego, ugodowego lub wojowniczego jest obserwacją, niepodlegającą ocenie. To po prostu stwierdzenie faktu. Tego rodzaju zastrzeżenia odnoszą się do wszystkich wymienionych dyspozycji osobowości[1].

 

Emocjonalność

O emocjonalności pisałem obszerniej w poprzednich rozdziałach. Emocjonalność oznacza dyspozycję do ulegania silnym poruszeniom psychicznym nawet wskutek stosunkowo niewielkiej podniety. Człowiek emocjonalny łatwo się wzrusza pod wpływem wydarzeń, sytuacji, łatwo śmieje się lub płacze (ma łzy w oczach), jest poruszony opowiadaniami o ludzkich losach, na ogół przeżywa silną tremę przed wystąpieniami publicznymi, wciąga go akcja książki lub filmu, zachwyca się pięknem innych osób (czarująca dziewczyna), pięknem krajobrazu (zachody słońca…). Emocjonalność, jak wszystkie cechy temperamentu, ma swoje szanse i zagrożenia. Człowiekowi emocjonalnemu łatwiej o empatię, rozumienie przeżyć innych ludzi; zagrożeniem jest łatwość podejmowania decyzji pod wpływem emocji. Człowiekowi mało emocjonalnemu łatwiej o dystans, o zachowanie zimnej krwi w sytuacjach niebezpieczeństwa. Natomiast ma więcej trudności z rozumieniem przeżyć innych ludzi. (mówią czasem do bardziej emocjonalnych: „niepotrzebnie się tak wzruszasz”, o nich zaś emocjonalni mówią: „zimny jak głaz”.)

Podobnie jak w przypadku opisanych dalej innych naturalnych cech osobowości, ważna dla człowieka jest wiedza o własnej emocjonalności i związane z tym poczucie własnej wartości, świadomość swoich możliwości i umiejętności, ale i ograniczeń. Ważna jest tzw. samoregulacja, czyli panowanie nad swoimi stanami emocjonalnymi, a także motywacja, świadomość swoich skłonności emocjonalnych, które ułatwiają lub utrudniają osiągnięcie konkretnych celów, stymulują zakres zaangażowania, inicjatywy, optymizmu.

Cechy osobowości inne niż emocjonalność, ujawniają się w wyraźnym współbrzmieniu z emocjonalnością, jednak ich natura pozwala wyróżniać je oddzielnie. Jedni z nas są bardziej emocjonalni, inni mniej, ale ludzi nieemocjonalnych w ogóle – nie ma.

 

Prymalność i sekundalność

Obydwie te cechy nazywa się łącznie oddźwiękowością, czyli szybkością reagowania na bodźce. Na wydarzenia, w których uczestniczymy, reagujemy nie tylko w zależności od naszej emocjonalności. Wyróżniamy reakcje prymalne, czyli szybkie, przejawiające się na przykład umiejętnością poradzenia sobie od razu w trudnej sytuacji, pospieszeniem z pomocą, błyskotliwą odpowiedzią na podchwytliwe pytanie, łatwą zdolnością przebaczenia. Przeciwieństwem są reakcje sekundalne, wymagające dłuższego zastanowienia przy odpowiedzi na pytanie, potrzebą dłuższego czasu na przebaczenie do końca. Pomimo decyzji przebaczenia, podjętej rozumem i wolą, człowiek sekundalny ma naturalna skłonność do wracania myślami do doznanej przykrości.

Na niektórych, wspólnych z Irenką prelekcjach, czy wprowadzeniach do pytań uczestników spotkania, dawniej ja wolałem przygotować część merytoryczną, a Irence zostawić większy udział w odpowiadaniu na pytania z sali. Na ogół znajdywała od razu odpowiedź na pytanie, podczas gdy mnie potrzeba więcej czasu na jej przygotowanie, by była rzeczywiście pełna i na temat. Irenka jest znacznie mniej sekundalna niż ja. Dziś problem ten znacznie się zmniejszył pod wpływem wielu spotkań i rozmów, kiedy konieczne było udzielenie odpowiedzi od razu, a nie odkładanie jej na później.

– Bardzo trudno mi jest znieść odmienne przeżywanie przez Irminkę upływającego czas – dzielił się z nami Krzysztof. – Szczególnie mnie irytuje, gdy się wspólnie gdzieś wybieramy i spóźniamy się, bo ona nie jest gotowa. Wydaje mi się, że mnie ignoruje, nie szanuje mnie i tych, do których się spóźniamy. Ale zwykle zatrzymuję się na sobie i moim zdenerwowaniu, a nie dostrzegam jej stresu. A przecież wiem, że Irmince też zależy na tym byśmy się nie spóźniali, tylko ona potrzebuje czasu na uporządkowanie ważnych spraw, których ja nawet nie dostrzegam, bo nie są dla mnie ważne. Czasem uda mi się w takich chwilach dostrzec jej trudności i nawet pomóc w tym porządkowaniu. Wtedy czasem nawet udaje się nam nie spóźnić. Natomiast gdy się zasklepię w swojej złości, to nie tylko się spóźniamy, ale jeszcze awantura niszczy nas przez cały dzień. Wiedza, że się różnimy, pomaga mi teraz łatwiej przyjąć, że Irminka też chce być na czas, ale przeżywa inaczej, jest emocjonalna i sekundalna, przeżywa wszystko wolniej, ale za to głębiej i dłużej. Ja ze swoją prymalnością i nieemocjonalnością reaguję szybko i szybko zapominam. Łatwiej mi teraz zrozumieć, że ona też cierpi z takim raptusem i słomianym ogniem jak ja. A ja nie chcę by cierpiała, bo przecież ją kocham. A miłość cierpliwa jest, wszystko znosi, wszystko przetrzyma, we wszystkim pokłada nadzieję…

– Krzyś ma rację. Jestem sekundalna, bo potrzebuję długiego czasu, żeby uporać się np. z jakimś urazem, który zwykle uświadamiam sobie również z opóźnieniem. Bolą mnie uwagi Krzysia: „Jak możesz jeszcze pamiętać…?”. Ja jeszcze bym się upominała o swoje, udowadniała swoje słuszne racje, a Krzyś każe mi zaklepać, zapomnieć, bo on już tak zrobił. A ja nie potrafię! Do tej pory oboje korzystaliśmy z tych naszych cech intuicyjnie: ja sekundalna jes­tem do kończenia spraw rozpoczętych z entuzjazmem przez Krzysia, kiedy mu ten prymalny entuzjazm wygasł. Teraz będę to robiła dalej świadomie, może już bez irytacji, ciesząc się, że wynika z tego jakieś dobro.

 

Aktywność i nieaktywność

Trzecią, po emocjonalności i oddźwiękowości, cechą różnicującą temperament jest stopień aktywności. Jedni ludzie są z natury bardziej aktywni, inni mniej. Człowiek aktywny do pracy zabiera się chętnie i energicznie, intensyfikuje swoje działania w obliczu przeszkód. Praca, działanie, stanowi dla niego wartość; wykonuje swoje prace obowiązkowe nawet wtedy, gdy ich nie lubi. Po wykonanej pracy szybko odzyskuje siły i jest gotów podjąć następną. Człowiek nieaktywny też może wiele dokonać, ale trudno mu zabrać się do pracy. Uskarża się na nią, odwleka jej podjęcie, tłumacząc się potrzebą czynności przygotowawczych. Potrzebuje dużo czasu na wypoczynek.

Ja należę do ludzi, którzy prowadzą bardzo czynny tryb życia. Do pracy zabieram się szybko i dosyć łatwo przechodzę od jednego zadania do drugiego. Nie zawsze przygotowuję się do tych zadań wcześniej, mam zazwyczaj ogólny plan działania i modyfikuję go w trakcie. Dążę jednak do celu stanowczo. Bardzo nie lubię mieć zaległości. Stare powiedzenie co masz zrobić jutro zrób dzisiaj słyszałem wielokrotnie jeszcze od mamy w dzieciństwie i dziś bardzo przykre uczucia, wręcz odrazę budzi we mnie ponowne spotkanie tej konstrukcji myślowej u różnych osób, jednak z odwróconym sensem. Czuję się odpowiedzialny za pracę, która została mi powierzona, i to poczucie odpowiedzialności pomaga mi konsekwentnie. Dość szybko się męczę, jednak wystarczy mi krótki odpoczynek, by móc powrócić do pracy. Irenka podchodzi do pracy nieco inaczej. Prowadzi także czynny tryb życia, ale do pracy zabiera się powoli. Przed rozpoczęciem jakiegoś zadania ma na ogół dużo wątpliwości, musi się wewnętrznie przygotować do tego zadania, także przygotować wszystkie niezbędne pomoce i nie szukać ich w trakcie. To odwlekanie rozpoczęcia pracy prowadzi często do tego, że robimy coś na ostatnią chwilę, czego ja nie znoszę. Powoduje to często spięcia między nami. Prawdopodobnie na podobnym tle kiedyś poważnym problemem było spóźnianie się Irenki. Ja w umówionym miejscu bywałem raczej długo przed wyznaczonym czasem, na Irenkę trzeba było czekać.

Może właśnie dzięki wiedzy o cechach osobowości, o szansach i zagrożeniach jakie niosą, problem spóźniania się Irenki przestał być problemem. Wiem, że sporo nad tym pracowała. Na tle zabierania się do pracy nadal występują między nami trudności, zwłaszcza, że często różne prace przygotowujemy razem, ale mam świadomość, że Irenki czynności przygotowawcze wychodzą naszej wspólnej pracy na dobre. Ona zaś stara się, by nie było na ostatnią chwilę. Ja zaś muszę się pilnować, by moje zaangażowanie rzeczywiście nie przerodziło się w powierzchowną działalność.

– U nas zwykle jest tak, że to Krzyś zaczyna wszystkie działania natychmiast, od środka, bez przygotowania miejsca pracy, niezbędnych akcesoriów – mówiła Irmina. – Złoszczę się, kiedy nieuchronnie wzywa mnie na pomoc, no bo ja każdą pracę zaczynam od przemyślenia: co mi będzie potrzebne, w jakiej kolejności, potem wszystko przygotowuję, a potem i tak potrzebuję pomocy Krzysia i zdarza się też tak, że do właściwej roboty zabieram się, jak już jest za późno. Może więc to moje ciągłe nienadążanie, chroniczny brak czasu, nieumiejętność odpoczynku, wypływa jednak z mojej nieaktywności? Bardzo mi to przeszkadza i bardzo chciałabym opanować ten mój wewnętrzny bałagan, będący przyczyną naszego spóźniania się i obezwładniającego mnie lęku przed podjęciem pracy. Na poziomie uczuć – wydaje mi się, robię już wszystko co mogę, czego się nauczyłam do tej pory, ale ciągle czuję się bezradna, jestem nieskuteczna. Może uda się sprawić, aby moja nieaktywność i aktywność Krzysia spotykały się w środku drogi: ja z rozpoczętym przygotowaniem, a Krzyś ze swoją gotowością robienia od razu rzeczy najważniejszych. Przecież zdarzały nam się takie sytuacje, kiedy pracowaliśmy razem, zgodnie…

 

Wojowniczość i ugodowość

Te pojęcia oznaczają naturalną, „wrodzoną” skłonność do walki lub dążenia do zgody. Popatrzmy na to na przykładzie naszego małżeństwa. Wojowniczość i ugodowość szczególnie ujawnia się w sytuacjach kłótni małżeńskich. Wszystkie nasze konflikty miały na ogół podobny scenariusz. Ja uważałem się przede wszystkim niewysłuchany, zraniony i potrzebowałem wypowiedzenia się, wyjaśnienia sprawy do końca. Widziałem, że opisywanie jej przez Irenkę jest obok, że to wszystko jest nie tak. Chciałem prawdy o wydarzeniu, ale nie mogłem się do niej przebić. Równocześnie potrzebowałem czasu, żeby sformułować tę prawdę, co Irenka od swojej strony robiła szybciej niż byłem zdolny zrobić to ja. W jakimś momencie Irenka wychodziła z pokoju lub kuchni, trzaskając drzwiami, odmawiając dalszej rozmowy, a ja pozostawałem nadal niewysłuchany z poczuciem krzywdy, zraniony i odrzucony. Problem w całej swojej wyrazistości zauważałem dopiero jak Irenki już nie było.

Najdziwniejsze i najbardziej mnie irytujące było to, że po jakimś czasie, kiedy ja jeszcze siedziałem, oczekując na ciąg dalszy wyjaśnienia, Irenka potrafiła przyjść i zapytać czy nie chcę herbaty, albo najnormalniej w świecie zaczynała rozmowę o liście zakupów do sklepu, do którego się właśnie wybierała. A mnie, czekającego na dokończenie sprawy, ogarniała „biała gorączka”, uważałem to za bezczelność, a sprawa jest poważna, bo dotyczy naszych relacji i że to trzeba jakoś zamknąć. Brak zamknięcia sprawy, tylko pogłębiał konflikt między nami. Powodował, że problemy między nami pozostawały nierozwiązane… Ja jestem bardziej separatywny, sekundalny i wojowniczy. Irenkę cechuje większa niż mnie kontaktowość i prymalność. Jej kontakt ze mną jest ważniejszy niż wszystkie „racje”. Jest równocześnie osobą ugodową i chętniej zmierza, nawet czasem na skróty, do przywrócenia sytuacji sprzed kłótni. Ja potrzebuję do tego więcej czasu. Jednakże psycholodzy przestrzegają, że tak jak prymalność niesie za sobą zagrożenie nawrotów konfliktów niezamkniętych, tak sekundalność przeciągania się ich w nieskończoność.

Wojowniczość i ugodowość ma swoje reperkusje nie tylko w małżeństwie, ale we wszystkich kontaktach międzyludzkich. Ponownie oddaję głos Krzysztofowi:

– Zawsze mi się wydawało, że jestem błogosławiony, bo pokój czyniący, zwłaszcza w pracy, gdzie o zatargi tak łatwo. A tymczasem to żadna moja zasługa, jestem po prostu ugodowy i unikam walki za wszelką cenę. Jednak to, co wydaje się być zaletą, może być w pewnych sytuacjach wadą. Widzę też dzisiaj, że nie mogę tej cechy oceniać. Nie jest ona ani dobra ani zła, podobnie jak uczucia, natomiast może być dobrze lub źle wykorzystana. To moje zachowania wynikające z tej cechy mogą być błogosławione – kiedy nie doprowadzam do wojny, tworzę przyjacielską atmosferę w pracy, albo przeklęte, gdy nie podejmuję niezbędnej walki. Irminka do dziś nie może mi darować, że nie walczyłem o lepsze przedszkole dla naszego syna. Myślę też, że w wielu sytuacjach zawiodłem Pana Jezusa nie walcząc o Jego dobre imię, nie stając w Jego obronie.

 – To, że jesteśmy różni – mówił dalej Krzysztof – może być trudne dla nas, ale też może nam bardzo pomagać jako małżeństwu. Ja jestem ugodowy, ale na szczęście Irminka jest wojownicza i często ratuje nas z opresji załatwiając coś na co ja machnąłem ręką np. nasz wyjazd na narty, albo malowanie mieszkania tuż przed świętami, żebyśmy mogli przyjąć gości na święta i na sylwestra. Dla mnie to był szalony pomysł, który nie mógł się udać, a jednak mieszkanie zostało pomalowane.

– Walka w pewnym sensie mi imponuje – powiedziała z kolei Ela – na przykład, gdy widzę mojego męża walczącego w jakiejś słusznej sprawie ze światem, unikanie zaś walki traktuję czasem jako słabość i trudno mi wtedy uciec od oceniania, a to już psuje moją relację z mężem i powoduje konflikty. Z drugiej strony cecha wojowniczości bardzo pomagała mi w pracy, w załatwianiu tzw. spraw nie do załatwienia, przydawała się też w życiu codziennym. Lubię współzawodniczyć, by osiągnąć cel i ta cecha pobudza mnie do działania. Nie lubię natomiast ustępstw i kompromisów, a to już powoduje czasem trudności w utrzymaniu dobrych relacji z Piotrem czy innymi ludźmi. Zdarza mi się swoją zaczepnością i śmiałym negowaniem racji oraz poglądów innych zrazić do siebie otoczenie. Potrafię czasem zrobić coś zupełnie przeciwnego do oczekiwań Piotra lub znajomych. Gdy śmiało odmawiam, odrzucam propozycje, które mi nie odpowiadają, narażam się na ich antypatię, ale to mnie nie powstrzymuje, bo tak naprawdę zależy mi na opinii u bardzo wąskiego grona moich przyjaciół a nie na tym by podobać się za wszelką cenę wszystkim. Liczę na pewną wyrozumiałość u moich przyjaciół. Można w skrócie powiedzieć, że wojownicza osobowość najpierw mówi „nie”, a potem się zastanawia.

Ugodowy powie „tak” od razu, a potem zastanawia się czy to było słuszne i czy naprawdę tego chce – powiedział ugodowy z natury Piotr. – Z reguły staram się w rozmowach z ludźmi szukać tego co łączy, a nie tego co dzieli, wykazywać tolerancję i akceptować odmienność poglądów moich rozmówców. To pomaga mi do nich dotrzeć i lepiej zrozumieć ich punkt widzenia. Choć tu kryje się dla mnie, jak dla wielu ugodowców, pewne zagrożenie. Lubię się podobać innym, jestem wyczulony na to jaki wpływ wywieram na otoczenie i dlatego wolę bardziej czarować je swoim urokiem niż zrażać twardym przedstawieniem racji – przeciwnych do ich poglądów. Czasem przeszkadza mi to w otwartej konfrontacji tego co naprawdę myślę z tym co mówią inni. Wówczas często pojawiają się uczucia przykre: rozczarowania, złości oraz brak akceptacji tej własnej postawy.

 

Wąskość i szerokość

Cechy te dotyczą tzw. zakresu pola świadomości, czyli zacieśniania uwagi na szczegółach, fragmentach całości lub widzenia całości tematu z mniejszym zwracaniem uwagi na szczegóły. Wąskie pole świadomości przejawia się sympatyzowaniem bardziej z pojedynczymi osobami niż z grupą, sztywnością poglądów, ścisłością i dokładnością. Natomiast osoby z natury „szerokie” darzą sympatią grupę, cechuje je elastyczność poglądów, nieprzywiązywanie uwagi do szczegółów, swoboda w działaniu.

Wąskość i szerokość ma swoje reperkusje w więzi małżeńskiej.

– Odwiedzili nas kiedyś znajomi, ja byłam w domu, a Piotr właśnie wszedł równocześnie z nimi – opowiadała Ela. – W ogólnym zamieszaniu witaliśmy się ze sobą. Zauważyłam i zapamiętałam, że Piotr interesował się gośćmi, a nie przywitał się ze mną. Ta mała rzecz wzbudziła we mnie bardzo przykre uczucia, które podgrzewałam w sobie ocenianiem Piotra, stwierdzając, że pewnie już mnie nie kocha, bo nawet mnie nie zauważył, że się ze mną nie przywitał. Bardzo przeszkadzała mi w czasie tej wizyty ta myśl, a gdy goście już poszli wyrzuciłam ją z siebie zarzucając Piotra osądami.

– Jakoś tak wyszło, że nie przywitałem się z Elą – powiedział na to Piotr. – Nie zdawałem sobie sprawy, że to jest dla niej takie istotne, tak ważne. Moje pole świadomości – mówiąc nieco żartobliwie rozszerzyło się do granic możliwości: oto sytuacja nietypowa, sporo gości, inni ludzie, ja cały zaaferowany tą wizytą. Do głowy by mi nie przyszło, że coraz bardziej smutna mina mojej żony, przeżywanie przez nią smutku, żalu może mieć związek z faktem, że nie przywitałem się z nią na samym początku. Niestety nie zwróciłem wówczas uwagi na szczegół, ale jakże ważny dla naszej relacji. Na co dzień witamy się czule, ale wtedy, w tej konkretnej sytuacji powitanie było szczegółem, na który nie zwróciłem uwagi.

Ela przywiązuje większą uwagę do szczegółów, jej pole świadomości jest węższe niż Piotra, który widzi całość sytuacji, wydarzenia, a nie przywiązuje uwagi do szczegółów, które mogą być istotne dla kogoś innego.

Istnieje pewien stereotyp, który przypisuje zwykle takie przywiązywanie uwagi do szczegółów kobietom, a szerokość spojrzenia – mężczyznom. Nie można jednak tak uogólniać. Znam mężczyzn, którzy są niezwykle skrupulatni w szczegółach, a trudno im zobaczyć całość, której te szczegóły służą. Miałem kiedyś kolegę, który tak wielką uwagę przywiązywał do szczegółów swojej pracy magisterskiej, że pisał ją przez wiele lat, wciąż wynajdywał jakieś istotne z jego punktu widzenia szczegóły, o które chciał ją wzbogacić. Nie potrafił zatrzymać się w zbieraniu materiałów i ogarnąć całości zagadnienia.

Skrupulatność jest jednak niezastąpioną wartością wielu mężczyzn, na przykład zawodowych księgowych. Piotr, który jak możemy rozpoznać z przytoczonych przez niego słów ma pole tej świadomości szerokie, ma świadomość, że w jego pracy ta cecha jest wręcz niezastąpiona jeżeli chodzi o planowanie jakiś zadań z wyprzedzeniem czasowym. Powoduje, że oddaje jakieś projekty, jako jeden z pierwszych, często długo przed terminem. Szerokość skłania go do uwzględniania niemal wszystkich aspektów takiej czy innej pracy, którą ma do wykonania. Widzi jej całość. Fakt, że nie przywiązuje uwagi do szczegółów, na tym etapie pomaga mu iść do przodu, ujmować cele owej pracy czy zadania w formie ogólnych założeń. Można by rzec – powiedział kiedyś – że patrzę na tą kwestię właśnie szeroko oraz perspektywicznie, jakby pomysł rodził pomysł, bez wchodzenia w szczegóły. Odczuwam w takim podejściu sporo giętkości, swobody i lekkości. Wąscy są często matematycy, szerocy humaniści, choć oczywiście nie zawsze.

 

Towarzyskość i separatywność

Obie te cechy łącznie zwane są kontaktowością. Różnice w kontaktowości przejawiają się m.in. w sposobie wykonywania pracy – większej lub mniejszej zdolności do pracy zespołowej lub indywidualnej. Ludzie separatywni lubią samotne wędrówki, towarzyscy zaś wolą spędzać urlop w grupach, na obozach. Towarzyscy lubią przyjmować i składać wizyty, separatywni zaś preferują czytanie książek, posiedzenie w domu (tzw. domatorzy).

Kiedy musiałem tydzień spędzić w szpitalu. Byłem sam w kilkuosobowym pokoju. Bardzo pilnowałem, by drzwi na korytarz były zamknięte. Kiedyś salowa przyszła i wyraziła mi współczucie: Panu to tutaj tak smutno samemu, że też nikogo panu nie dadzą do tego pokoju. A ja… byłem szczęśliwy i samotne spędzenie większości dni tego tygodnia, ułatwiło mi przetrwanie wszystkich szpitalnych niedogodności. Ale wiem, że bardziej lubię pracować samemu niż w zespole, co stwarza czasem niezrozumienie, wolę coś zrobić samemu niż poprosić o pomoc. Separatywność pomaga mi jednak w skupieniu nad tematem, problemem, daje większą wiarę w skuteczność swojej pracy, chociaż na przykład Irence taką wiarę daje kontakt z innymi. Separatywność jest dla mnie cechą, która pomaga mi w indywidualnym kontakcie z Bogiem.

Każda cecha osobowości niesie szanse i zagrożenia. Żadna też nie występuje samodzielnie, ale w powiązaniu z innymi. Kombinacje te tworzą typy temperamentów[2]. Temperament. jest człowiekowi dany i zadany. Łatwo można wyobrazić sobie jak ogromna jest ilość kombinacji poszczególnych cech, które przecież występują u każdego człowieka w różnym stopniu, z różną intensywnością. Tworzą zróżnicowanie i bogactwo pierwotnych cech osobowości[3].

Te same cechy temperamentu jednych sytuacjach mogą ułatwiać życie, a w innych utrudniać. Mogą pomagać w kontakcie z najbliższymi, a mogą w nim przeszkadzać. Cechy temperamentu, jako pierwotne dyspozycje do działań, nie są jednak ani dobre ani złe. Są Bożym darem, którym dysponujemy przy pomocy wolnej woli. W praktyce jednak nie mamy już do czynienia z pierwotnymi cechami osobowości, ale zmienionymi – jak to powiedziałem w poprzednim rozdziale – pod wpływem wychowania, doświadczenia życiowego, pracy nad kształtowaniem swoich postaw i zachowań. Cechy temperamentu są nam dane i zadane. Pod każdym temperamentem kryją się szanse i zagrożenia. Jednakże jeżeli cechy, które określimy jako zagrożenia, rozwijamy w sobie, żywimy, to – podobnie jak w przypadku uczuć – podlegają one ocenie moralnej.

Jak już wspomniałem wcześniej, żadna z cech osobowości nie funkcjonuje samodzielnie, ale w powiązaniu z innymi cechami. Poniżej przedstawiam kilka przykładów tych powiązań. Dają one obraz bardzo uproszczony. Warto zauważyć, że nie uwzględniają np. wojowniczości i ugodowości, towarzyskości i separatywności, ani zakresu pola świadomości, czyli wąskości i szerokości. .Nie opisują też intensywności poszczególnych cech[4].

Człowiek emocjonalny, nieaktywny i prymalny szuka chętnie coraz to nowych wrażeń, szczególnie estetycznych. Jest bardzo uczynny. Ma zawsze dużo planów, ale trudno mu je zrealizować, zagrożeniem jest brak wytrwałości w dążeniu do celu. Pasuje do niego określenie: „słomiany ogień”. Często pracuje zrywami, kiedy jest emocjonalnie zaangażowany w pracę. Trzeba mu zapewnić możliwość wypoczynku, towarzyszyć w rozrywkach. Ma pewną skłonność do drobnych kłamstw. Łatwo wychodzi z sytuacji konfliktowych, nie trzyma w sobie urazów.

Emocjonalny, nieaktywny, sekundalny bywa ambitny, prowadzi często głębokie życie wewnętrzne. Potrzebuje nieraz dużo samotności. Jest podatny na urazy, trzeba się przy nim liczyć ze słowami. Pod pozorem obojętności potrafi długo przeżywać każde słowo wypowiedziane pod jego adresem, trudno mu nieraz wybaczyć. Jest bardzo prawdomówny. Ma skłonność do nadmiernego przywiązywania się do swoich rzeczy. Potrzebuje dużej delikatności w kontakcie, ale i sam jest delikatny w kontakcie z innymi ludźmi, wrażliwy na ich potrzeby. Sam potrzebuje oparcia w przeżywanych nieraz depresjach. Jego wielką wartością jest zdolność do opiekowania się innymi. Potrafi okazać współczucie, rozumie innych ludzi. Warto wzmacniać jego wiarę we własne siły, bo tej mu często brakuje.

Emocjonalny, aktywny, prymalny jest porywczy, ale pogodnie i optymistycznie nastawiony do życia. Ceni przyjaźń. Spragniony serdeczności. Największą wartością jest działanie, jednakże często jest ono nieukierunkowane. Niekiedy pokłada nadmierną ufność we własne siły. Odczuwa potrzeby innych, ma predyspozycje do pracy charytatywnej. Uważa, że wszystko da się załatwić, tylko trzeba do sprawy odpowiednio podejść. Lubi nowości, jest urodzonym reformatorem, ale często nie wykańcza swoich pomysłów. Ma skłonność do zniechęcania się, a przyczyn zniechęcenia dopatruje się w zachowaniu innych (że go zniechęcają). Nie lubi częstych zmian w domu. Po wybuchu gniewu, złości może szybko nawiązać kontakt, łatwo wybacza innym i sam dość łatwo przeprasza. Łatwo się wyczerpuje i wpada wtedy w stan melancholii. Szuka stałego kontaktu z Bogiem.

Emocjonalny, aktywny, sekundalny jest człowiekiem zdecydowanym, ambitnym, władczym i wytrwałym. Uparcie dąży do celu, utożsamia się z ideą pracy. Jego plany są rzeczowe, przemyślane. Realizuje je konsekwentnie. Największą wartością jest dla niego zadanie, jakie ma wykonać. Odczuwa bardzo dużą odpowiedzialność przed Bogiem. Niebezpieczeństwem jest jednak to, że równie silnie potrafi kochać jak i nienawidzić. Dystansuje się od ludzi, którzy wydają się mało wartościowi. Zagrożeniem jest pycha. Nie lubi okazywać uczuć, ale jest bardzo przywiązany do osób, które kocha. Lubi „swój porządek”, nie należy ruszać jego rzeczy. Małżeństwo z nim jest równie ciekawe, co trudne. Warto by rozumiał, że ktoś drugi, o innym temperamencie, nie nadąża za jego ideami, pomysłami. Współmałżonek powinien dążyć z nim do sojuszu, a nie do wojny.

Nieemocjonalny, aktywny, sekundalny jest bardzo zrównoważony, obiektywny, prawdomówny. Chce dużo wiedzieć, wyjaśnić różne kwestie do końca. Nie znosi pośpiechu. Wypełnia swoje obowiązki bardzo sumiennie, ale gdy nie widzi nic do roboty, to nie szuka nowych zajęć. Obowiązkowy, cierpliwy, uczciwy. Można mu z zaufaniem powierzyć gospodarowanie pieniędzmi. Ale prośby czy polecenia powinny być szczególnie dobrze umotywowane. Ma duże poczucie humoru. Niebezpieczeństwem jest skłonność do formalizmu i pedanterii, a także sceptycyzm. Osobom o innych temperamentach wydaje się niepraktyczny, niezręczny. Wiara – jego zdaniem – ma konsekwencje w spokojnym wyjaśnianiu woli Bożej. Do poznania Boga dochodzi przez poznanie intelektualne. Można przy nim odpocząć, bo się nie spieszy. W domu powinien mieć stały zakres obowiązków.

Nieemocjonalny, aktywny, prymalny jest chłodny, opanowany, swoje reakcje kieruje na zewnątrz. Uprzejmy, ale potrafi być ironiczny i złośliwy. Lubi życie towarzyskie, jest zwykle zadowolony z siebie. Ma skłonność do nadmiernych i długich dyskusji. Jego argumenty są proste: uważa, że warto coś robić albo nie. Solidny w pracy. Ma usposobienie pogodne, żartobliwe. Jest wrażliwy na estetykę. Punktem oparcia więzi z nim jest jego ciekawość świata i zmysł praktyczny. Ma skłonność do lekceważenia osób sentymentalnych. Po konflikcie łatwy do zgody. Zagrożeniem jest chęć nadmiernego zwracania na siebie uwagi, jednak największym zagrożeniem jest wyrachowanie.

Nieemocjonalny, nieaktywny, prymalny ma dużą zdolność adaptacji w różnych sytuacjach, cierpliwy, chętny do posłuszeństwa, nieskory do gniewu, dąży do zgody. Zagrożeniem jest lenistwo. Ma skłonność do odkładania obowiązków na później. Niejednokrotnie przejawia bierny opór wobec różnych nakładanych na niego zajęć. Ma skłonność do drobnych kłamstw. W życiu rodzinnym ceni wygodę. Potrzebuje dużo czasu na wypoczynek, sen. Warto ożywiać jego zainteresowania jeżeli takie wykazuje. Zasadniczym kierunkiem rozwoju osobowości jest praktyczne pomaganie bliźnim.

Nieemocjonalny, nieaktywny, sekundalny ma dużo wewnętrznego pokoju, dystans do świata. Bardzo zrównoważony, obowiązkowy, rzetelny. Często interesuje się naukami ścisłymi. Jest zamknięty w sobie, robi wrażenie skrytego, ponurego i milczącego. Bardzo ceni spokój i wierność wyznawanym przez siebie zasadom. Nie lubi nowości. Warto okazywać mu dużo serdeczności i życzliwości.

Osoby mające dwie ostatnie w kolejności kombinacje cech osobowości są, w moim przekonaniu, w sposób bardzo szczególny powołani do pielęgnowania i kontemplowania miłości Boga do nich, wykonywania cichej i trudnej pracy pomocniczej. Przykazanie miłości Boga i bliźniego może im w sposób szczególny pomóc przezwyciężać złe skłonności. Przypuszczam, że wielu „bezimiennych świętych” jest właśnie wśród tych ludzi.

Nawet z tak krótkiego przeglądu cech osobowości można wywnioskować na jakie trudności, ale i szanse może napotkać małżeństwo, zarówno w przypadku osób o podobnych jak i odmiennych temperamentach. W małżeństwie dwóch pasjonatów o cechach wojowniczych może dojść do przykrej walki konkurencyjnej w sprawach związanych z karierą zawodową, społeczną. Jednakże ich upór i konsekwencja działania może pomóc pokonać wiele trudności. Małżonkom nieemocjonalnym, prymalnym i ugodowym, łatwiej wybaczyć sobie urazy niż emocjonalnym, sekundalnym i wojowniczym. Prymalni podejmują działania szybko, nieraz bez głębszego zastanowienia, sekundalni natomiast z większym namysłem i większym dystansem podejmują działania. Potrzebują na to więcej czasu. Niekiedy jednak trudno im podjąć decyzje.

Warto też zauważyć, że wystąpienie jednej cechy w sposób bardzo intensywny, np. pojawienie się silnych emocji pod wpływem jakiegoś wydarzenia, może zwiększyć aktywność u osoby zazwyczaj mało aktywnej, pobudzenie wojowniczości może wywołać poszerzenie zakresu świadomości itp. Często więc sposób naszego zachowania jest swego rodzaju wypadkową wektorów natężenia poszczególnych cech.

Może byłoby mniej ostrych i gwałtownych słów żon pod adresem mężów, którzy po przyjściu z pracy, włączają telewizor lub wtykają nos w gazetę i nic ich nie obchodzi, gdyby dynamiczne żony wiedziały że ich mężowie są nieaktywni, sekundalni i potrzebują więcej czasu na wypoczynek. Może mężowie ci przejawialiby mniej biernego oporu wobec prób wciągnięcia ich do domowych zajęć i przezwyciężali swoją skłonność do lenistwa, gdyby wiedzieli, że ich dynamiczne lub sentymentalne żony, łatwo się zniechęcają, potrzebują oparcia i pomocy. Byłoby mniej konfliktów, gdyby jedni i drudzy bardziej doceniali zalety swoich współmałżonków, mieli świadomość swoich złych skłonności i pracowali nad nimi.

W małżeństwach, w których jedno jest towarzyskie, a drugie separatywne, może dochodzić do konfliktu na tle składania i przyjmowania wizyt. Jednakże podobne skłonności u męża i żony mogą prowadzić do zakłóceń w funkcjonowaniu domu, bądź odsuwania się od ludzi, a niekiedy także odsuwania dzieci od kontaktów z rówieśnikami. Ludziom nieemocjonalnym i sekundalnym bardzo trudno wyrażać miłość, o co mają do nich często pretensje drugie połowy bardziej emocjonalne i prymalne. W przypadku konfliktu osoby kontaktowe i aktywne, bardziej szukają pomocy na zewnątrz niż osoby separatywne i nieaktywne. Osoby wypowiadające w czasie awantur słowa ostre nie zdają sobie sprawy, że ranią nimi współmałżonków emocjonalnych dotkliwiej niż było to w ich intencji.

Tego rodzaju analiza jest jednak bardzo uproszczona i przybliżona. Operuje też skrajnymi pojęciami: emocjonalny-nieemocjonalny, aktywny-nieaktywny itp. W rzeczywistości mamy zazwyczaj do czynienia ze skalą sposobów reagowania pomiędzy skrajnościami w rodzaju aktywny-nieaktywny.

Warto podkreślić, że dodanie do powyższego szkicu kombinacji cech osobowości pozostałych cech osobowości, wraz z uzupełnieniem o intensywność przeżywania, daje obraz indywidualności i niepowtarzalności zakodowanej przez Pana Boga w każdej osobie ludzkiej.

 

Osoba ludzka zawiera w sobie niepowtarzalne bogactwo indywidualnych cech zakodowanych w niej prze Stwórcę.  

 

To jest pewien model rzeczywistości, ale jest spójny i owocny. Przyjmujemy go jako dar Pana Boga, który ma nam pokazać nad czym musimy jeszcze pracować

Na zakończenie opisu naturalnych cech osobowości chciałbym raz jeszcze bardzo wyraźnie podkreślić, że wszystkie naturalne cechy osobowości nie podlegają ocenie moralnej. Są pierwotnie dobre. Należą do dzieła Stworzenia. Człowiek nadużył go poprzez grzech pierworodny i dlatego ocenie moralnej podlega to, co z tymi cechami zrobimy, czyli w jaki sposób je wykorzystamy. One są nam dane i zadane. Przynoszą szanse i zagrożenia dla naszej więzi ze współmałżonkiem i z bliźnim. Jeżeli podsycamy i żywimy zagrożenia to podlegają one negatywnej ocenie moralnej. Jeżeli rozwijamy naszą osobowość w oparciu o szanse naszej osobowości, to budujemy cnoty pozwalające na rozwijanie miłości Boga i bliźniego.

Miłość Boga i bliźniego polega na rozpoznaniu we mnie samym tego, na czym mogę budować i tego nad czym muszę pracować. Miłość Boga i bliźniego polega na rozpoznaniu i zaakceptowaniu w sobie swojej osobowości z wszystkimi jej szansami i zagrożeniami. Ale nie oznacza to powiedzenia: „Taki jestem i musisz mnie takiego zaakceptować jakim jestem”. Byłoby to zagrożeniem. Naszą osobowość możemy kształtować rozumem i wolą, czyli tzw. pracą nad sobą.

 

Powyższy tekst jest fragmentem książki Jerzego Grzybowskiego pt. Dialog jako droga duchowości, Wyd. III, Kraków 2019.

 

[1] Klasyfikację poszczególnych dyspozycji przyjmuję za René Le Senne. Znajduje się ona w pracy ks. Janusza Tarnowskiego: Poznać siebie, zrozumieć innych, Wrocław 1996. Poszczególne opisy uzupełniam doświadczeniem Spotkań Małżeńskich. Nie korzystam jednak z nazw temperamentów zamieszczonych w pracach ks. Janusza Tarnowskiego.

[2] Istnieje wiele typologii temperamentów. Szczególnie znana, najstarsza klasyfikacja przypisywana jest Hipokratesowi, choć została dopracowana przez rzymskiego lekarza Galenusa w II wieku. Typologia ta ma dzisiaj znaczenie już tylko historyczne. Opisuje temperament w sposób uproszczony i dość statyczny. Nie oddaje dynamiki osobowości. W ciągu ostatnich stu kilkudziesięciu lat powstało kilka innych typologii, m.in.: Ernesta Kretschmera z tzw. szkoły niemieckiej, Carla Gustava Junga z Szwajcarii, Francuza C.L. Sigaud, Mikołaja Pende z Włoch oraz amerykańskiego psychologa Williama Sheldona w modyfikacji hiszpańskiego jezuity Aleksandra Roldana. W Polsce, poza klasyfikacją Hipokratesa, szczególnie znana jest typologia francuska według René Le Senne’a. Spopularyzował ją, głównie na użytek pracy z młodzieżą, ks. Janusz Tarnowski. Wszystkie te klasyfikacje dają pewien obraz rzeczywistości, opierają się na różnych cechach wyróżniających. Jednakże przypisują pewnym kombinacjom tych cech określone nazwy, co szufladkuje osoby i pokazuje ich cechy w sposób zawężony, a często skrajny. Przykładowo wymieńmy najbardziej jaskrawy przykład czterech typów według Hipokratesa: sangwinik, choleryk, melancholik i flegmatyk. Tego rodzaju pojęcia, aczkolwiek odzwierciedlają pewne cechy osobowości, to jednak ukazują je w sposób zawężony. Ponadto wiele tych określeń ma negatywną konotację społeczną (np. apatyk, czy amorfik w klasyfikacji przedstawionej przez ks. Janusza Tarnowskiego), co zniechęca i „dołuje”, zamiast ukazywać bogactwo i wartość osoby ludzkiej, posiadającej te cechy osobowości. Rzeczywistość ludzkich temperamentów jest dużo bogatsza niż „szufladki”. Cechy osobowości ludzi pojawiają się w różnym natężeniu, a przecież dopiero kombinacje tych cech określają temperament. Stąd wielu psychologów próbuje dzisiaj odejść w ogóle od jakiejkolwiek klasyfikacji i mówić jedynie o cechach rozwijającej się osobowości, zmieniającej się pod wpływem bodźców zewnętrznych i wewnętrznych. W Spotkaniach Małżeńskich wybraliśmy pewien kompromis. Klasyfikacja René Le Senne’a wydawała nam się o wiele bogatsza niż Hipokratesa i dlatego właśnie tę pierwszą zaczęliśmy dostosowywać do potrzeb dialogu. Stopniowo odchodziliśmy od deterministycznych i statycznych określeń, przechodząc do bardziej opisowej charakterystyki temperamentów, pozostając przy cechach wyróżniających według René Le Senne’a.

[3] Szerzej w: J. Grzybowski, Małżeńskie temperamenty, Wydawnictwo M, Kraków 2007.

[4] Te trzy cechy osobowości traktowane są przez René Le Senne’a jako cechy wyróżniające temperament, natomiast pozostałe – czyli zakres wojowniczości, szerokość pola świadomości i kontaktowość – jako uzupełniające. Doświadczenie mojej pracy z małżeństwami pokazuje jednak, że wszystkie cechy osobowości wymienione przez Rene Le Senne’a powinno się traktować jako równorzędne. Ujęcie temperamentów z takim właśnie, równorzędnym traktowaniem wszystkich cech osobowości, pomogło wielu małżeństwom w ich dialogu. Dlatego przedstawiony powyżej opis temperamentu na podstawie trzech tylko elementów, ma charakter uproszczony i przykładowy.