IKONA przeznaczona do publicznej czci

Do wszystkich uczestników Rekolekcji Małżeńskich, Wieczorów dla Zakochanych i Rekolekcji dla Narzeczonych rozesłaliśmy wybór informacji i świadectw dotyczących Ikony Spotkań Małżeńskich, która wyraża duchowość i charyzmat katolickiego międzynarodowego Stowarzyszenia Spotkania Małżeńskie (Encounters of Married Couples).  Zamieszczamy je także poniżej do szerszego użytku.

JAK POWSTAŁA IKONA SPOTKAŃ MAŁŻEŃSKICH?

Od dawna odczuwałem potrzebę wykonania dla Spotkań Małżeńskich obrazu symbolizującego duchowość Spotkań Małżeńskich. Kiedy w listopadzie 2004 r. zapoznałem się z twórczością Ventzislava Piriankowa, bułgarskiego malarza, pracującego w Polsce, stwierdziłem, że malarz ten będzie w stanie oddać tej duchowości. 11 grudnia 2004 r. odwiedziłem malarza w jego pracowni. Poddałem mu szereg sugestii dotyczących treści i symboliki Ikony. Artysta uważał, że proszę go o rzeczy niemożliwe, że do oddania na obrazie tego wszystkiego, o co go proszę, trzeba namalować kilka obrazów, a nie jeden. Jednakże zgodził się spróbować. Kiedy 4 kwietnia 2005 r. odebrałem Ikonę od malarza, odczytałem z niej to, co chciałem, by przedstawiała, a nawet więcej, niż oczekiwałem. Symbole zawarte w tej Ikonie otwierają możliwość dalszych interpretacji i stwarzają możliwość bardzo indywidualnej, osobistej medytacji swojego małżeństwa. Ikonie nadałem tytuł „Ikona Spotkań Małżeńskich – „Trwajcie w miłości Mojej” (J 15,9b). Te słowa Jezusa są w sposób szczególny zaadresowane do małżonków i do przygotowujących się do małżeństwa.

Jerzy Grzybowski

 

PRZEZNACZONA DO PUBLICZNEJ CZCI

Ikona została pobłogosławiona przez Abpa Stanisława Gądeckiego, Metropolitę Poznańskiego, w czasie Międzynarodowego Zjazdu Animatorów Spotkań Małżeńskich w Bazylice Archikatedralnej Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu 2 września 2005 r. Ks. Arcybiskup, w liście do nas z 2 września 2022 r. potwierdził, że pobłogosławił wtedy ten obraz „przeznaczony do publicznej czci wiernych” i udzielił błogosławieństwa wszystkim uczestnikom „Spotkań Małżeńskich”.

Irena i Jerzy Grzybowscy

IKONA A NASZE MAŁŻEŃSTWO

Jerzy: Z tej Ikony udziela mi się jasność, ciepło. Mówi mi o godności i wielkości

małżeństwa. Podnosi znaczenie, wzmacnia przeżycie naszego małżeństwa jako

rzeczywistości Bożej, urealnia przesłanie, że mamy się nawzajem kochać taką

miłością jaką On nas umiłował, i że mamy trwać w Jego miłości. Ikona jest bardzo

ludzka – męska i kobieca zarazem. Widzę na niej Chrystusa w nas. Przyjmuję tę

obecność w sposób niedoskonały, może nawet pęknięty, zraniony. Ikona wywołuje

we mnie potrzebę zatrzymania się w biegu, kontemplacji nas samych jako osób.

Ikona wyraźnie zwraca mnie do Chrystusa i umacnia nasze małżeństwo w Nim.

Podtrzymuje mnie. Dialog – w naszym „spotkaniowym” znaczeniu to nie tylko

słowa, to cała nasza komunikacja, nasza więź także niewerbalna. Tak dużo tej

niewerbalnej więzi odczytuję z tej Ikony. Nasze bycie razem, w Nim. Ta

Ikona to dla mnie pierwowzór małżeństwa widzianego oczyma Chrystusa.

To wszystko tak trudno wyrazić słowami. Milczenie czasem wyraża więcej niż słowa. Milczę przed tą Ikoną, a ona wprowadza mnie w rzeczywistość nadprzyrodzoną.

Irenka: Z tego, co odczytuję w tej Ikonie najbardziej uderza mnie to, że każde z

małżonków pozostaje sobą, mimo takiej dużej bliskości i podobieństwa.

Pozostajemy sobą, tzn. każdy z nas: mąż i żona, również Jurek i ja, pozostajemy

sobą. Im bardziej się kochamy, tym bardziej jesteśmy sobą. Możemy sobie

ustępować, nawet działać wbrew sobie samemu – swoim uczuciom, poglądom itp. –

w sensie miłości ofiarnej, w sensie miłości jako daru, ale tym bardziej jesteśmy sobą.

Warto być sobą i trzeba być sobą.

Fascynuje mnie odczytywany przeze mnie pokój emanujący z tych postaci. Ten pokój,

według mnie, nie wyraża się w postaciach ikony spontaniczną radością. Ich wyraz

twarzy mówi mi o naszych trudnościach w dialogu, jakie przeszliśmy, o naszych

kryzysach, uczuciach zranienia i mnóstwie różnych uczuć trudnych (np. samotności).

Pomimo tego mąż i żona na Ikonie pozostają w pokoju i jedności. W ich jedności widzę

naszą jedność.

Jerzy: Te trudności podkreśla, ostra dla mnie, linia rozdzielająca profile osób na

Ikonie. Poza tym, na obu profilach zauważam pociągnięcia pędzlem, które interpretuję

jako rysy. Biegną ukośnie, są równoległe. Odczytuję, że ci małżonkowie są jakby

osmagani trudnościami i konfliktami, przez które przeszli. Natomiast z krzyża

odczytuję cierpienie. Ta ostrość i krzyż to kryzys, który jest twórczy. Który staje się

twórczy poprzez nasz dialog ze sobą i z Chrystusem. Prowadzi do zmartwychwstania.

Do świętości. Ta Ikona zwraca mnie też ku wieczności, w której nie będziemy się

żenili ani za mąż wychodzili, ale trwali w Bogu. Ale póki co, przez tę Ikonę płynie

siła i moc naszego istnienia i działania, takiego jakiego pragniesz dla nas tu na ziemi,

w naszej codzienności.

Każdy, kto patrzy na tę Ikonę odczytuje z niej coś innego, Słuchając wielu

wypowiedzi na temat Ikony, odkryliśmy, że często przypisują widocznemu na niej

spotkaniu męża i żony, cechy swojego własnego małżeństwa.

Twarz Chrystusa nie musi być od razu czytelna. Tak jak w życiu codziennym trudno

nieraz zobaczyć Chrystusa w małżeństwie. Chrystus objawia się stopniowo, nie

narzuca się, ale jest. Ramiona krzyża umieszczone są na wysokości głów każdego z

małżonków. Oni niosą krzyż razem, ale każde z nich przeżywa go indywidualnie.

Razem zmierzają do świętości, którą wyraża aureola i kolor. Bo ważne są także

kolory. Kolor złoty, nawiązując do tradycji bizantyjskiej, mówi o świętości

małżonków, ich jedności, której źródłem jest Bóg. Kolor czerwony podkreśla

królowanie. Kolor ten nawiązuje do słów prefacji, skierowanych także do

małżonków: „Jesteście bowiem królewskim kapłaństwem”.

Nie tylko „zmierzają do świętości”. Świętość jest wpisana z założenia w ich życie i przeznaczenie. Dlatego tak ważny jest ich dialog jako droga do świętości. Jest to droga sprawdzona przez tysiące małżeństw. Jest to także nasza droga.

https://www.youtube.com/watch?v=DY9Vr4_LToE

OKNO NA PIĘKNY ŚWIAT

Ikona Spotkań Małżeńskich towarzyszy nam dyskretnie w niemal każdej życiowej sytuacji – jest i w centralnym miejscu naszego domowego życia (tzn. nad stołem w salonie), i w modlitewnym kąciku, gdzie w samotności medytujemy wieczorami. Spoglądam na nią znad garów w kuchni i gdy wyciągam z portfela kartę, by zapłacić za bilet w tramwaju.

Wita nas u progu domu i nieustępliwie przypomina o sobie, gdy zasiadam do pracy. W tej wszechobecności nie ma przypadku. Obok krzyża, to właśnie ta Ikona “przemawia” do mnie najwyraźniej i inspiruje, by spoglądać na swoje małżeństwo, jak na święte, pełne Jego Obecności miejsce.

Małżeństwo jest boskie

Ikona Spotkań Małżeńskich przypomina mi przede wszystkim o tym, że małżeństwo jest boskie. Boskie, bo przez sakrament małżeństwa należymy do Boga. I czy nam się to podoba, czy nie – to Bóg już zawsze będzie między nami. Owszem – jak to On – bez narzucania się, bez ostentacji, bez trąb i fanfar. Pokorny, cichy i dyskretny. Ale był, JEST i będzie. Nic tego nie zmieni.

We mnie ta myśl wzbudza ogromny pokój i radość. Nie jesteśmy sami z tym wszystkim, co w małżeństwie (w)nosimy. Podczas zaślubin Bóg nie puścił nas samopas, tylko stanął z nami do walki o piękniejszą i pełniejszą Miłość. Osłania nam tyły, będzie noszami i sanitariuszem, który nas dowlecze do szpitala, gdy pod obstrzałem egoizmów upadniemy, a jeśli tylko wykażemy się odrobiną rozsądku i pokory, to nie omieszka nam dobrze doradzić, jak zewrzeć szeregi, by nie przegrać walki o jedność. Czasem, zwłaszcza gdy po trudniejszej wymianie zdań zdarza mi się poddać “dyktaturze focha” – zerknięcie na tę Ikonę i zwrócenie uwagi na krzyż, który ogarnia na niej męża i żonę – stawia mnie do pionu. Trochę tak, jakbym usłyszała w głowie głos: “Nie tak będzie między wami” (Mk 10, 43b). W sakramentalnym małżeństwie Bóg trwa wiernie i niezmiennie. Po prostu – wpatrzeni zbytnio w siebie lub w to, co w naszym życiu trudne – zbyt często tego nie dostrzegamy.

Widoczny znak

Małżeństwo jest boskie także dlatego, że to właśnie w nas inni mogą dostrzec Bożą Miłość, Odbicie Boga (jeśli oddalimy się nieco od ikony, zmrużymy odpowiednio oczy, to można w niej zobaczyć twarz znaną z Całunu Turyńskiego – spróbujcie sami!). Wielki to przywilej i wielka odpowiedzialność. Ikona Spotkań Małżeńskich dobitnie nam o tym przypomina: nasze małżeństwo jest sakramentem – jest więc widocznym znakiem niewidzialnej łaski. Odzwierciedleniem Boskiej Miłości. Często myślę o tym, że na naszej drodze życia różne bywają te “odbicia”. Czasem bardziej widać w nas twarz Chrystusa uwielbionego, czasem Chrystusa w trakcie męki, a czasem Chrystusa zwyczajnego, pogrążonego w szarzyźnie dnia codziennego. Dokładnie tak, jak na Ikonie miesza się melanż złota, czerwieni i szarości.

Sakrament małżeństwa, a nie rodziny

Tym, co zawsze zwraca moją uwagę, gdy spoglądam na Ikonę Spotkań Małżeńskich, jest także to, czego (a właściwie – kogo!) na niej nie ma.

Nie ma na niej dzieci.

Dla mnie jest to więc osobiście takie dobitne przypomnienie, że Pan ustanowił sakrament małżeństwa, a nie – rodziny. Często muszę sobie to uświadamiać, a już zwłaszcza wtedy, gdy maluchy odbierają mnie mojemu Mężowi, gdy troska o ich wychowanie i szczęście zaczyna dominować w naszych małżeńskich dialogach, a w sercu pojawia się pokusa, by zacząć żyć życiem tych, którzy tak naprawdę zostali mi zadani tylko na krótką chwilę. To nie dzieciom, a Mężowi przysięgłam Miłość do grobowej deski i to budowanie relacji z Nim jest moim pierwszym, najważniejszym, ziemskim powołaniem.

Wezwani, by patrzeć w Górę

A skoro już przy powołaniu jesteśmy… Spoglądanie na Ikonę Spotkań Małżeńskich uzmysławia mi także, że jesteśmy wezwani do świętości, do patrzenia w jednym kierunku, tzn. w Niebo. Bóg, który JEST w naszym życiu – łączy nas i jak drogowskaz (pionowa belka) pokazuje, gdzie zmierzamy. Ta myśl porządkuje naszą historię i nadaje sens naszemu “my”. Potrzebujemy nieustannie uświadamiać sobie to wezwanie, bo pokusa narzekania, skłonność do czarnowidztwa i tendencja do skupiania się na zabieganiu o dobra ziemskie są szalenie podstępne. Bardzo łatwo przesłaniają nam to, co ważne i piękne, a wpychają w niewolę egoizmu, frustracji i zgody na “nijakie” życie. A przecież boskie życie, to życie ludzi wolnych, takich, którzy dobrze wiedzą, jak nieziemskie może być życie w Niebie. Nawet jeśli twardo stąpają po ziemi.

Jedność, nie znaczy jednolitość

Kiedy patrzę na Ikonę Spotkań Małżeńskich, widzę również, jak wielki dar i jednocześnie wyzwanie tworzy nasza osobista tożsamość. Poziome belki krzyża wyznaczają perspektywę kobiecego i męskiego spojrzenia, które nigdy nie będzie takim samym spojrzeniem. Naszą codzienność, trudy i radości postrzegamy w indywidualny sposób, podobnie jak każdy z nas boryka się z własnymi troskami, nawet jeśli wobec życia stoimy ramię w ramię. W małżeństwie to, kim jestem ja sama, nie znika, nie rozpływa się w jakiejś małżeńskiej magmie. Dokładnie tak, jak przypomina nam Kościół: małżeńska jedność nigdy nie oznacza jednolitości. Z jednej strony jest to nasze bogactwo, ale z drugiej strony spory trud, z którym – przypuszczalnie do końca życia – będziemy się borykać na naszej wspólnej drodze.

Ikona, okno na piękny świat

Ikona Spotkań Małżeńskich jest wierną towarzyszką moich małżeńskich zmagań. Czasem jedno spojrzenie na nią stawia mnie do pionu, choć osobiście najbardziej lubię przycupnąć przy niej na dłużej wieczorową porą i zainspirowana jej treścią, spojrzeć na piękny krajobraz, jakim jest i/lub może być moje małżeństwo. Czuję wtedy ogromny pokój. Bo wiem, że jesteśmy ogarnięci przez Boga. Jesteśmy Jego. Jesteśmy boscy, po prostu. I do takiej modlitwy zapraszam dzisiaj i Was!

Agata Rusek

[Tytuł pochodzi od redakcji Biuletynu]

Źródło:

https://spotkaniamalzenskie.wroclaw.pl/jestesmy-boscy-czyli-o-ikonie-spotkan-malzenskich/

 

PIERWSZE SKOJARZENIA SMUTNE, ALE NIE BEZNADZIEJNE

Pierwsze moje wrażenie po zobaczeniu ikony przyniosło skojarzenie raczej smutne, ale NIE beznadziejne. Od  strony estetycznej wrażenie harmonii, kompletności.(…)

Smutni małżonkowie o oczach jakby zmęczonych płaczem doświadczyli już – ja to tak odbieram – zawodu we wzajemnych relacjach. Są zmęczeni, opuściły ich siły. Popadli w zamyślenie szukając wyjścia z sytuacji. To co uderzyło mnie szczególnie to zarysowana między ich twarzami prosta linia. Jest to najbardziej wyrazista prosta linia na obrazie powstała przez skontrastowanie jasnej skóry i ciemnej krawędzi twarzy. Wywołuje ona we mnie wrażenie bariery. Małżonkowie są blisko siebie, jednak napotykają na mur, przez który nie mogą się przebić. Mur to zapewne odmienność drugiej osoby, odmienność płci, potrzeb, osobowości. Barierą są także wzajemne zranienia oraz niedoskonałości każdego z nich.

Zwróciłem też uwagę na światło. Pada ono na tym obrazie nietypowo – nie z góry, czy z boku, ale ze środka obrazu, dokładnie z miejsca, w którym chwilę wcześniej dostrzegłem barierę. Wniosek jaki mi się nasunął to, że właśnie ta bariera, te trudności w małżeństwie są tym, co ich,, w pewnym sensie, uświęca. Jest to niewątpliwie optymistyczna wymowa. Bo to, co zauważyłem nieco później, to fakt że postaci małżonków zlewają się w twarz Jezusa na krzyżu. Tak więc, jak dla Jezusa krzyż i zmartwychwstanie  było spełnieniem Jego życia, tak dla nich, treścią ich życia jest wzajemna relacja, która przez ich krzyż prowadzi także do zmartwychwstania.

To, że sytuacja nie jest beznadziejna wynika także z tego, że mimo iż pierwsze wrażenie jest smutne, zauważam w tej parze wzajemną bliskość,  ciepło. Może to efekt zastosowanych ciepłych kolorów, a może jest to wyrysowane w ich twarzach. Jaka więc jest ta ikona? Nie jest radosna. Nie jest też tragiczna. Myślę, że odpowiada stanowi w jakim do Spotkania Małżeńskie trafia wiele, może większość, par. Może w kryzysie, może w stagnacji, ale nie w rezygnacji. Raczej z chęcią poszukiwania rozwiązania.

 

PRZYLGNIĘCIE  I KOMUNIA Z BOGIEM

Z jednej strony w Ikonie Spotkań Małżeńskich widzę pewną dynamikę, niepełność drogi i dostępną przestrzeń zbliżenia. Z drugiej strony krzyż w tle symbolizuje, że jest to coś pełnego: pokój w Panu, maksymalne możliwe przylgnięcie męża do żony i jednocześnie komunia w Chrystusie, z Chrystusem . Bardzo bliska jest mi myśl, że na tej Ikonie dwie osobowości zachowują swoją indywidualność, nie rozpływają się w sobie, mają swoje własne kontury i granice. Staje się to warunkiem spotkania. Czuję się spokojny i radosny, bo nie muszę się zatracać, że głębokie zrozumienie mojej tradycji, moich uczuć i potrzeb może przynieść wspaniałe efekty w dialogu. Zastanawiając się nad sobą nawzajem, można się wiele dowiedzieć o sobie i swojej tradycji. Bardzo mnie to wzbogaca, zaspokaja moją potrzebę sensu.       o Aleksander